Piękne słońce, lazurowe niebo i ponad 20 stopni na zewnątrz, czy może być coś piękniejszego? Kąciki ust mimowolnie powędrowały do góry. Miałam wiele powodów do radości. Pierwszy: wczoraj poznałam Marcelinę i Kornelię, szybko znalazłyśmy wspólny język, a ja żeby dogryźć troszkę Stefanowi opowiadałam jej różne, nie koniecznie miłe dla niego historie z dzieciństwa. Moja imienniczka jest najsłodszym dzieckiem, które znam. A gdy opowiedziała wierszyk "O misiu" myślałam, że padnę. Jej gestykulacja i koniec "nie ce łapy podać? A to toda!" (czyt. Nie chce łapy podać? A to szkoda.) Druga rzecz: mój kuzyn jest naprawdę szczęśliwy i cieszę się jego szczęściem. Przy najmniej jedno z nas znalazło drugą połówkę. No i do tego dzis bierze ślub! Uwielbiam chodzić na śluby innych, bo własnego się pewnie nie doczekam. Zeszłam na dół po starych, skrzypiących schodach i skierowałam się do kuchni. W niej krzątała się mama i nuciła muzykę lecącą w radiu. Na palcach podeszłam do niej i "dźgnęłam" palcami w boki. Mama podskoczyła, a ja się roześmiałam.
- Wystraszyłaś mnie!- powiedziała oburzona, a ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam.- zachichotałam i pocałowałam ją w policzek.
- A co ty masz taki dobry humor? - zapytała z brwią podniesioną do góry. Zawsze to robiła, gdy chciała coś ze mnie wyciągnąć.
- Mój kuzyn się żeni! - odparłam.
- Mhm, a nie poznałaś nikogo wczoraj?- dopytywała się.
- Jeśli chcesz zapytać, czy spotkałam chłopaka i mi się, któryś spodobał to mówię, że nie.
Mama przewróciła oczami i zaczęła kroić jabłka na jabłecznik w cienkie plasterki.
- A naszego mistrza poznałaś?
- Małysza nie było.- mruknęłam.
- Ale się zapuściłaś! Przecież kiedyś oglądałaś wszystkie zawody. O Kamilu mówię, Kamilu Stochu. Przystojny, prawda?
Trochę mnie zdziwiła ta informacja, Kamil wydaje się być takim spokojnym i przede wszystkim skromnym chłopakiem. Nigdy bym nie powiedziała, że jest mistrzem świata.
- Możemy zmienić temat?- przewróciłam oczami.
Mama spojrzała się na mnie, a potem znowu zaczęła kroić jabłka.
- Wiesz, że Marcin przyjechał na ślub?- zapytała, a ja wyplułam wodę, którą piłam do szklanki.
- Że co?!- oburzyłam się.
Marcin to mój były chłopak. Byliśmy parą jeszcze za czasów licealnych. Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Potem okazało się, że jego ojciec dostał pracę w Krakowie i wyjechał. Zniknął. Nie pisał, nie dzwonił, a ja głupia każdego wieczoru czekałam z telefonem pod ręką, że może Marcin zadzwoni. Naprawdę go kochałam, tyle, że jego rodzice mnie nie lubili, i to było też dużą przeszkodą dla naszego związku.
- Spotkałam jego mamę, oni wrócili już dawno do Zakopanego, bo i tak są na emeryturze, a Marcin pracuje w jakiejś korporacji, zarabia całkiem niezłe pieniądze. - ciągnęła, a ja jej nie słuchałam, tylko wyszłam z domu. Zabije Stefana, to jego sprawka!
Z zaciśniętymi pięściami szłam ulicami miasta, by jak najszybciej znaleźć się w domu kuzyna. Kopnęłam furtkę, ta bez problemów się otworzyła i z podniesioną pięścią szłam do drzwi, by zapukać, gdy tuż przed nosem drzwi się otworzyły i stanął w nich uśmiechnęty Marcin. Poczułam jak adrenalina bierze górę, a usta wykrzywiły mi się w grymas. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i momentalnie z twarzy chłopaka znikł uśmiech.
- Hej- zaczął niepewnie.
- Przyszłam do Stefana.- wyminęłam go w drzwiach, a on złapał mnie za rękę. Mimowolnie odwróciłam głowę, i szarpnęłam łokciem, ale uścisk był za mocny.
- Czego chcesz?!- syknęłam .
- Chcę porozmawiać.- powiedział tym samym spokojnym głosem, którym przemawiał, by mnie uspokoić. Zawsze działał na mnie kojąco, teraz nie chciałam nawet dopuścić do spojrzenia mu w oczy.
- A ja nie, puszczaj, bo zacznę krzyczeć.
Bez słowa puścił moją rękę i wyszedł trzaskając drzwiami. W korytarzu pojawił się zdziwiony Stefan. Podeszłam do niego i zaczęłam mu przed nosem wymachiwać rękoma, krzycząc przy tym różne obelgi na jego osobę. Złapał mnie lekko za nadgarstki i pociągnął do salonu.
- Usiądź i powiedz spokojnie o co chodzi.
- Co tu robi Marcin?! Przecież wiesz, jak było między nami!
Stefan się zaśmiał i pokręcił głową.
- A nie przyszło ci do głowy, że to może Marcelina go zaprosiła? To jest jej kuzyn.- widząc moją minę przysiadł się obok i pogłaskał mój policzek.
- Naprawdę nie chciałem żeby tu był.- przytulił mnie
- Jestem twarda, dam radę.- powiedziałam stanowczo. - A czemu ty jeszcze nie ubrany? - zapytałam po chwili.
- No właśnie miałem się ubierać, ale ty przyszłaś.- puścił mi oczko.
- Pomóc ci?
Pokręcił głową.
- Trochę się stresuję. - opadł na oparcie kanapy.
- Wszystko będzie dobrze! Marcelina to wspaniała kobieta, jak ty tego nie schrzanisz to będziecie żyli naprawdę dobrze. A Kornela jest przesłodka. - uśmiechnęłam się pokrzepiające w jego stronę.
- Zaraz Kamil powinien tu być.- westchnął.- Jest świadkiem.- wytłumaczył widząc moje zmieszanie.
- Mhm... To ja będę już iść, pa.- pocałowałam jego policzek i wyszłam z mieszkania.
Wychodząc prawie wpadłam na Kamila.
- O Kornelia, cześć.
Spojrzałam na niego i zrobiłam chyba jedną z najgłupszych rzecz, która przyszła mi na myśl.
- Eee cześć... a ty to... hmm Kamil?- wyjąkałam choć bardzo dobrze pamiętałam jego imię.
Chłopak zaśmiał się i przytaknął. Lekko go wyminęłam i na odchodne mruknęłam coś o załatwieniu spraw, nawet nie mówiąc słowa pożegnania. Ale ze mnie idiotka!, pomyślałam, znowu zaczynam się zachowywać jak kretynka. W sumie to zawsze byłam taka w stosunku do mężczyzn, a raczej od związku z Marcinem. Szybkim krokiem doszłam do domu, a w ogrodzie za domem siedział ojciec. Zatrzymałam się i usta zacisnęłam w wąską linię. Iść, albo nie iść, oto jest pytanie. Wybrałam pierwszą opcję, po cichu i bardzo opornie podeszłam do taty. Usiadłam obok na hamaku i oparłam głowę o jego ramię, a on mnie objął.
- Tęskniłem, wiesz?
- Wiem.
- Już nie odejdziesz?
- Nigdy.
Bujaliśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu nadszedł czas szykowania na ślub.
Po prawie godzinie usiadłam na łóżku i przejechałam opuszkami palców po delikatnym materiale blado niebieskiej sukienki sięgającej do kolana, która idealnie kontrastowała z moją ciemną karnacją.Włosy zostawiłam rozpuszczone, bo zrobić coś z moimi czarnymi lokami naprawdę trzeba dużo czasu.
- Ojej!- usłyszałam pisk i spojrzałam na kochanego rudzielca. - Kornixon!!!- lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam siostrę.
- Jak dawno cię nie widziałam. - powiedziałam z lekką chrypką w głosie.
- Ja ciebie też, jejku jak ty ślicznie wyglądasz w tej sukience!- Kinga zawsze była pełna energii i optymizmu. Wszyscy mówili, że nie jesteśmy do siebie podobne z wyglądu, a z charakteru to już nie ma co gadać.
- A gdzie twoje córki?- zapytałam.
- Są na dole, chodź.- pociągnęła mnie za rękę.
- To jest Lena- wskazała na prawie, że jej odzwierciedlenie, te same rysy twarzy i rude włosy, która stała oparta o ścianę z grymasem na twarzy. Ciemne oczy przelotnie na mnie spojrzały, a potem znowu wlepiła wzrok z podłogę.
- Lena, przywitaj się z ciocią Kornelią.- naciskała Kinga. Ta jedynie wyminęła nas i poszła na górę. Siostra westchnęła odprowadzając ją wzrokiem.
- A ta mała kruszynka to Blanka. - uśmiechnęła się i przykucnęła przy nosidełku. Zaczęła szepczeć coś do małej i powoli ją wyjęła. Dziewczynka miała zamknięte oczka, które najwyraźniej oślepiały promienie słoneczne. Jak boga kocham, nigdy nie widziałam, żeby dziecko miało tyle włosów! Czarna czupryna zdobiła jej główkę.
- Potrzymaj, a ja pójdę po rzeczy z samochodu.- powiedziała i nie patrząc na mnie, podała mi małą. Zupełnie nie wiedziałam jak obchodzić się z dziećmi, ale mała nie płakała, więc chyba nieźle mi szło. Powoli otworzyła niebieskie oczka i na mnie spojrzała. Wiem dobrze, że takie miesięczne dzieci jeszcze nic nie widzą, ale zdawało mi się, że mała uśmiechnęła się na moment, po czym znowu zamknęła oczy. Kąciki moich ust lekko się podniosły.
- Jak słodko!- pisnęła Kinga, a mała zaczęła płakać.
- No i co żeś zrobiła?- powiedziała mama, którą dopiero teraz zobaczyłam. - Chodź do babci moja najukochańsza królewna.- zaczęła mówić charakterystycznym głosem. Wzięła Blankę, która momentalnie się uspokoiła i poszła z nią do ogrodu.
- Dobra, ja pójdę się ubrać, bo mamy mało czasu.- powiedziała Kinga i poszła na górę.
Usiadłam na blacie w kuchni i patrzyłam w okno, gdzie mama chodziła z Blanką na rękach i pokazywała jej kwiaty, góry, domy, a mała tylko coraz otwierała oczy, by za chwilę znowu je zamknąć. Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. W kuchni pojawiła się Lena, ubrana w kremową, koronkową sukienkę. Znając życie Kinga kazała jej ją włożyć, bo była zupełnie w jej stylu. Choć nie zupełnie pasowała do "buntowniczki".
- Mama kazała ci ją włożyć?- zaczęłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i przytaknęła.
- Zawsze lubiła wszystkimi rządzić. Dlatego, gdy ja miałam 10 lat, a ona 20 często mnie ubierała w te swoje różowe sukieneczki, których nienawidziłam.
Pokręciła głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko.
- Możesz mi przypomnieć ile masz lat?- zapytałam.
- Skończyłam szesnaście w lutym.
- Mhm.
- Tadam!- do pomieszczenia wpadła Kinga w pudrowej sukience.
Muszę, przyznać, że wyglądała ładnie.
- Hohoho, siostra szalejesz.- zaśmiałam się.
- No ba! Muszę ubrać Blankę.- podrapała się w głowę.
- Już to zrobiłam.- powiedziała mama stojąca w drzwiach i trzymała małą, ubraną w żółtą sukienkę z tiulem i z czarnymi lakierkami. Wyglądała chyba najlepiej z nas wszystkich.
W końcu przyjechał tata ze świeżo umytym samochodem. Chociaż i tak musieliśmy jechać dwoma. Pod kościołem nie chciałam rzucać się w oczy, ale i tak to zrobiłam i wszystkie ciotki "rzuciły" się na mnie i zaczęły całować, a ja starałam się zachowywać przyzwoicie, co mi chyba wyszło, bo ciotki mnie zachwalały i ledwo im uciekłam. Pod kościół podjechali państwo młodzi oraz świadkowie. Wśród tłumu ludzi dostrzegłam Kingę i razem poszłyśmy do kościoła.
Gdy wzruszająca ceremonia się skończyła, wszyscy skoczkowie wyszli i przed kościołem ustawili się krzyżując narty, tworząc przy tym świetne wyjście z budynku. W końcu przyszedł czas na wesele. Wszyscy pojechali wcześniej, by zająć miejsca. Oczywiście Stefan przeniósł Marcelę przez próg sali. Po wyśmienitej kolacji przyszedł czas na pierwszy taniec. Goście ustawili się w duży okrąg, a w środku tańczyła para młoda i ich córka. Potem zaczęły się tańce do białego rana, jak to w mają w zwyczaju górale. Po tańcu z tatą i dwoma wujkami, których imienia nawet nie pamiętam ,wyszłam na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak na złość o barierkę stał oparty Marcin. Muszę przyznać, że wyglądał świetnie w dopasowanym smokingu i białej koszuli. Chciałam się wycofać, ale chłopak mnie zobaczył i nie było mowy o ucieczce.
- Chodź nie gryzę.- wyciągnął rękę, w moją stronę, którą wyminęłam i ustałam jakieś dwa metry dalej od niego. Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
- Możesz przestać się tak zachowywać?
- Jak?- odparłam szybko i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak rozkapryszona królewna.-powiedział bez namysłu.
Zacisnęłam usta w wąską linię i odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Ja chcę tylko porozmawiać.- podszedł bliżej i położył rękę na moim ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i zepchnęłam jego dłoń.
- Proszę. - nalegał i swoimi niebieskimi ślepiami prawie wywiercił dziurę w moim brzuchu.
- Kochanie? - usłyszeliśmy głos i zwróciłam głowę w stronę Kamila, który można powiedzieć, że uratował mnie od Marcina.
- Jakiś problem?- zapytał podchodząc bliżej i obejmując mnie w pasie.
- Nie.- szepnęłam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
Marcin chyba nie wiedział jak ma się zachować i po prostu odszedł.
- Dziękuje, to mój były i ciągle nalega żebyśmy porozmawiali.- usiadłam na ławce, która stała obok i podniosłam głowę. Na niebie były miliony gwiazd. Kamil delikatnie usiadł obok i westchnął.
- Piękna noc.- szepnął
- Tak. Kamil?
Spojrzał na mnie.
- Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie dzisiaj z rana. Byłam po prostu zła i tak wyszło...
- Nie ma problemu. - odpowiedział tym samym wesołym tonem jak dziś rano. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i przez dłuższy moment wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
Zmieszaliśmy się, gdy usłyszeliśmy kroki niedaleko.
- Zatańczymy? - zapytał.
- Tutaj?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Czemu nie? Przecież doskonale słychać muzykę.- wstał, ukłonił się i wyciągnął rękę.
Zachichotałam i chwyciłam jego dłoń. Kołysaliśmy się powoli w rytm piosenki. Coraz tylko wykonywałam obrót po czym znowu wpadałam w jego objęcia. Na koniec chłopak mnie pochylił, tak, że nasze czoła się stykały. I znowu ten nieprzyjemny moment, gdy patrzymy sobie w oczy i nic się nie dzieję. W końcu wróciliśmy do poprzedniej pozycji i Kamil pocałował wierzch mojej dłoni, a ja dygnęłam. Wróciliśmy na salę, gdzie trwał akurat konkurs salsy. Stefan mnie dopadł i pociągnął na środek sali.
- Pamiętasz jak byliśmy dziećmi i tańczyliśmy?
Przytaknęłam.
- No to to samo rób tutaj.- uśmiechnął się.
Wśród innych par była reszta skoczków z partnerkami, ale i tak moją uwagę przykuła partnerka Maćka, czyli Lena. Z głośników zaczęła lecieć piosenka, a ja momentalnie rozpoznałam melodię z dzieciństwa. W ruch poszły bioderka i przetańczyliśmy całą choreografie. Na koniec usłyszeliśmy falę oklasków i to nasza para zwyciężyła.
- Byłeś świetny- szepnęłam mu do ucha.
- Ty też. A Kamil dobrze tańczy? - odpowiedział z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Spadaj! - walnęłam go w ramię i odeszłam z udawanym fochem, chociaż zaśmiałam się.
Opadłam na krzesło obok mamy i obserwowałam Lenę i Maćka, którzy świetnie się bawili w swoim towarzystwie.
- Ładnie razem wyglądają, nie?- zapytała Kinga, która się tu nagle zjawiła.
- Słodko.- odparłam.
- Czy można prosić?- zapytał Piotrek. Przytaknęłam i razem poszliśmy na środek parkietu. Żyła okazał się świetnym tancerzem. Straciłam rachubę czasu, gdy tańczyłam z każdym skoczkiem razy dwa. W końcu pozwolili mi odetchnąć. Usiadłam przy stoliku z ciotkami i nie spodziewałam się, że one mogą tyle wypić. Gdy poczułam lekkie szumienie w głowie postanowiłam przystopować i do reszty wesela wypiłam tylko jednego drinka, by uniknąć jutrzejszego bólu głowy.
Hej wszystkim! Wiem, że jest późna pora, ale dopiero skończyłam pisać rozdział i nie mogłam się powstrzymać od dodania go :) Przepraszam za błędy!
Trzymajcie się cieplutko i do napisania / Julka
- Wystraszyłaś mnie!- powiedziała oburzona, a ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam.- zachichotałam i pocałowałam ją w policzek.
- A co ty masz taki dobry humor? - zapytała z brwią podniesioną do góry. Zawsze to robiła, gdy chciała coś ze mnie wyciągnąć.
- Mój kuzyn się żeni! - odparłam.
- Mhm, a nie poznałaś nikogo wczoraj?- dopytywała się.
- Jeśli chcesz zapytać, czy spotkałam chłopaka i mi się, któryś spodobał to mówię, że nie.
Mama przewróciła oczami i zaczęła kroić jabłka na jabłecznik w cienkie plasterki.
- A naszego mistrza poznałaś?
- Małysza nie było.- mruknęłam.
- Ale się zapuściłaś! Przecież kiedyś oglądałaś wszystkie zawody. O Kamilu mówię, Kamilu Stochu. Przystojny, prawda?
Trochę mnie zdziwiła ta informacja, Kamil wydaje się być takim spokojnym i przede wszystkim skromnym chłopakiem. Nigdy bym nie powiedziała, że jest mistrzem świata.
- Możemy zmienić temat?- przewróciłam oczami.
Mama spojrzała się na mnie, a potem znowu zaczęła kroić jabłka.
- Wiesz, że Marcin przyjechał na ślub?- zapytała, a ja wyplułam wodę, którą piłam do szklanki.
- Że co?!- oburzyłam się.
Marcin to mój były chłopak. Byliśmy parą jeszcze za czasów licealnych. Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Potem okazało się, że jego ojciec dostał pracę w Krakowie i wyjechał. Zniknął. Nie pisał, nie dzwonił, a ja głupia każdego wieczoru czekałam z telefonem pod ręką, że może Marcin zadzwoni. Naprawdę go kochałam, tyle, że jego rodzice mnie nie lubili, i to było też dużą przeszkodą dla naszego związku.
- Spotkałam jego mamę, oni wrócili już dawno do Zakopanego, bo i tak są na emeryturze, a Marcin pracuje w jakiejś korporacji, zarabia całkiem niezłe pieniądze. - ciągnęła, a ja jej nie słuchałam, tylko wyszłam z domu. Zabije Stefana, to jego sprawka!
Z zaciśniętymi pięściami szłam ulicami miasta, by jak najszybciej znaleźć się w domu kuzyna. Kopnęłam furtkę, ta bez problemów się otworzyła i z podniesioną pięścią szłam do drzwi, by zapukać, gdy tuż przed nosem drzwi się otworzyły i stanął w nich uśmiechnęty Marcin. Poczułam jak adrenalina bierze górę, a usta wykrzywiły mi się w grymas. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i momentalnie z twarzy chłopaka znikł uśmiech.
- Hej- zaczął niepewnie.
- Przyszłam do Stefana.- wyminęłam go w drzwiach, a on złapał mnie za rękę. Mimowolnie odwróciłam głowę, i szarpnęłam łokciem, ale uścisk był za mocny.
- Czego chcesz?!- syknęłam .
- Chcę porozmawiać.- powiedział tym samym spokojnym głosem, którym przemawiał, by mnie uspokoić. Zawsze działał na mnie kojąco, teraz nie chciałam nawet dopuścić do spojrzenia mu w oczy.
- A ja nie, puszczaj, bo zacznę krzyczeć.
Bez słowa puścił moją rękę i wyszedł trzaskając drzwiami. W korytarzu pojawił się zdziwiony Stefan. Podeszłam do niego i zaczęłam mu przed nosem wymachiwać rękoma, krzycząc przy tym różne obelgi na jego osobę. Złapał mnie lekko za nadgarstki i pociągnął do salonu.
- Usiądź i powiedz spokojnie o co chodzi.
- Co tu robi Marcin?! Przecież wiesz, jak było między nami!
Stefan się zaśmiał i pokręcił głową.
- A nie przyszło ci do głowy, że to może Marcelina go zaprosiła? To jest jej kuzyn.- widząc moją minę przysiadł się obok i pogłaskał mój policzek.
- Naprawdę nie chciałem żeby tu był.- przytulił mnie
- Jestem twarda, dam radę.- powiedziałam stanowczo. - A czemu ty jeszcze nie ubrany? - zapytałam po chwili.
- No właśnie miałem się ubierać, ale ty przyszłaś.- puścił mi oczko.
- Pomóc ci?
Pokręcił głową.
- Trochę się stresuję. - opadł na oparcie kanapy.
- Wszystko będzie dobrze! Marcelina to wspaniała kobieta, jak ty tego nie schrzanisz to będziecie żyli naprawdę dobrze. A Kornela jest przesłodka. - uśmiechnęłam się pokrzepiające w jego stronę.
- Zaraz Kamil powinien tu być.- westchnął.- Jest świadkiem.- wytłumaczył widząc moje zmieszanie.
- Mhm... To ja będę już iść, pa.- pocałowałam jego policzek i wyszłam z mieszkania.
Wychodząc prawie wpadłam na Kamila.
- O Kornelia, cześć.
Spojrzałam na niego i zrobiłam chyba jedną z najgłupszych rzecz, która przyszła mi na myśl.
- Eee cześć... a ty to... hmm Kamil?- wyjąkałam choć bardzo dobrze pamiętałam jego imię.
Chłopak zaśmiał się i przytaknął. Lekko go wyminęłam i na odchodne mruknęłam coś o załatwieniu spraw, nawet nie mówiąc słowa pożegnania. Ale ze mnie idiotka!, pomyślałam, znowu zaczynam się zachowywać jak kretynka. W sumie to zawsze byłam taka w stosunku do mężczyzn, a raczej od związku z Marcinem. Szybkim krokiem doszłam do domu, a w ogrodzie za domem siedział ojciec. Zatrzymałam się i usta zacisnęłam w wąską linię. Iść, albo nie iść, oto jest pytanie. Wybrałam pierwszą opcję, po cichu i bardzo opornie podeszłam do taty. Usiadłam obok na hamaku i oparłam głowę o jego ramię, a on mnie objął.
- Tęskniłem, wiesz?
- Wiem.
- Już nie odejdziesz?
- Nigdy.
Bujaliśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu nadszedł czas szykowania na ślub.
Po prawie godzinie usiadłam na łóżku i przejechałam opuszkami palców po delikatnym materiale blado niebieskiej sukienki sięgającej do kolana, która idealnie kontrastowała z moją ciemną karnacją.Włosy zostawiłam rozpuszczone, bo zrobić coś z moimi czarnymi lokami naprawdę trzeba dużo czasu.
- Ojej!- usłyszałam pisk i spojrzałam na kochanego rudzielca. - Kornixon!!!- lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam siostrę.
- Jak dawno cię nie widziałam. - powiedziałam z lekką chrypką w głosie.
- Ja ciebie też, jejku jak ty ślicznie wyglądasz w tej sukience!- Kinga zawsze była pełna energii i optymizmu. Wszyscy mówili, że nie jesteśmy do siebie podobne z wyglądu, a z charakteru to już nie ma co gadać.
- A gdzie twoje córki?- zapytałam.
- Są na dole, chodź.- pociągnęła mnie za rękę.
- To jest Lena- wskazała na prawie, że jej odzwierciedlenie, te same rysy twarzy i rude włosy, która stała oparta o ścianę z grymasem na twarzy. Ciemne oczy przelotnie na mnie spojrzały, a potem znowu wlepiła wzrok z podłogę.
- Lena, przywitaj się z ciocią Kornelią.- naciskała Kinga. Ta jedynie wyminęła nas i poszła na górę. Siostra westchnęła odprowadzając ją wzrokiem.
- A ta mała kruszynka to Blanka. - uśmiechnęła się i przykucnęła przy nosidełku. Zaczęła szepczeć coś do małej i powoli ją wyjęła. Dziewczynka miała zamknięte oczka, które najwyraźniej oślepiały promienie słoneczne. Jak boga kocham, nigdy nie widziałam, żeby dziecko miało tyle włosów! Czarna czupryna zdobiła jej główkę.
- Potrzymaj, a ja pójdę po rzeczy z samochodu.- powiedziała i nie patrząc na mnie, podała mi małą. Zupełnie nie wiedziałam jak obchodzić się z dziećmi, ale mała nie płakała, więc chyba nieźle mi szło. Powoli otworzyła niebieskie oczka i na mnie spojrzała. Wiem dobrze, że takie miesięczne dzieci jeszcze nic nie widzą, ale zdawało mi się, że mała uśmiechnęła się na moment, po czym znowu zamknęła oczy. Kąciki moich ust lekko się podniosły.
- Jak słodko!- pisnęła Kinga, a mała zaczęła płakać.
- No i co żeś zrobiła?- powiedziała mama, którą dopiero teraz zobaczyłam. - Chodź do babci moja najukochańsza królewna.- zaczęła mówić charakterystycznym głosem. Wzięła Blankę, która momentalnie się uspokoiła i poszła z nią do ogrodu.
- Dobra, ja pójdę się ubrać, bo mamy mało czasu.- powiedziała Kinga i poszła na górę.
Usiadłam na blacie w kuchni i patrzyłam w okno, gdzie mama chodziła z Blanką na rękach i pokazywała jej kwiaty, góry, domy, a mała tylko coraz otwierała oczy, by za chwilę znowu je zamknąć. Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. W kuchni pojawiła się Lena, ubrana w kremową, koronkową sukienkę. Znając życie Kinga kazała jej ją włożyć, bo była zupełnie w jej stylu. Choć nie zupełnie pasowała do "buntowniczki".
- Mama kazała ci ją włożyć?- zaczęłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i przytaknęła.
- Zawsze lubiła wszystkimi rządzić. Dlatego, gdy ja miałam 10 lat, a ona 20 często mnie ubierała w te swoje różowe sukieneczki, których nienawidziłam.
Pokręciła głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko.
- Możesz mi przypomnieć ile masz lat?- zapytałam.
- Skończyłam szesnaście w lutym.
- Mhm.
- Tadam!- do pomieszczenia wpadła Kinga w pudrowej sukience.
Muszę, przyznać, że wyglądała ładnie.
- Hohoho, siostra szalejesz.- zaśmiałam się.
- No ba! Muszę ubrać Blankę.- podrapała się w głowę.
- Już to zrobiłam.- powiedziała mama stojąca w drzwiach i trzymała małą, ubraną w żółtą sukienkę z tiulem i z czarnymi lakierkami. Wyglądała chyba najlepiej z nas wszystkich.
W końcu przyjechał tata ze świeżo umytym samochodem. Chociaż i tak musieliśmy jechać dwoma. Pod kościołem nie chciałam rzucać się w oczy, ale i tak to zrobiłam i wszystkie ciotki "rzuciły" się na mnie i zaczęły całować, a ja starałam się zachowywać przyzwoicie, co mi chyba wyszło, bo ciotki mnie zachwalały i ledwo im uciekłam. Pod kościół podjechali państwo młodzi oraz świadkowie. Wśród tłumu ludzi dostrzegłam Kingę i razem poszłyśmy do kościoła.
Gdy wzruszająca ceremonia się skończyła, wszyscy skoczkowie wyszli i przed kościołem ustawili się krzyżując narty, tworząc przy tym świetne wyjście z budynku. W końcu przyszedł czas na wesele. Wszyscy pojechali wcześniej, by zająć miejsca. Oczywiście Stefan przeniósł Marcelę przez próg sali. Po wyśmienitej kolacji przyszedł czas na pierwszy taniec. Goście ustawili się w duży okrąg, a w środku tańczyła para młoda i ich córka. Potem zaczęły się tańce do białego rana, jak to w mają w zwyczaju górale. Po tańcu z tatą i dwoma wujkami, których imienia nawet nie pamiętam ,wyszłam na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak na złość o barierkę stał oparty Marcin. Muszę przyznać, że wyglądał świetnie w dopasowanym smokingu i białej koszuli. Chciałam się wycofać, ale chłopak mnie zobaczył i nie było mowy o ucieczce.
- Chodź nie gryzę.- wyciągnął rękę, w moją stronę, którą wyminęłam i ustałam jakieś dwa metry dalej od niego. Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
- Możesz przestać się tak zachowywać?
- Jak?- odparłam szybko i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak rozkapryszona królewna.-powiedział bez namysłu.
Zacisnęłam usta w wąską linię i odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Ja chcę tylko porozmawiać.- podszedł bliżej i położył rękę na moim ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i zepchnęłam jego dłoń.
- Proszę. - nalegał i swoimi niebieskimi ślepiami prawie wywiercił dziurę w moim brzuchu.
- Kochanie? - usłyszeliśmy głos i zwróciłam głowę w stronę Kamila, który można powiedzieć, że uratował mnie od Marcina.
- Jakiś problem?- zapytał podchodząc bliżej i obejmując mnie w pasie.
- Nie.- szepnęłam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
Marcin chyba nie wiedział jak ma się zachować i po prostu odszedł.
- Dziękuje, to mój były i ciągle nalega żebyśmy porozmawiali.- usiadłam na ławce, która stała obok i podniosłam głowę. Na niebie były miliony gwiazd. Kamil delikatnie usiadł obok i westchnął.
- Piękna noc.- szepnął
- Tak. Kamil?
Spojrzał na mnie.
- Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie dzisiaj z rana. Byłam po prostu zła i tak wyszło...
- Nie ma problemu. - odpowiedział tym samym wesołym tonem jak dziś rano. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i przez dłuższy moment wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
Zmieszaliśmy się, gdy usłyszeliśmy kroki niedaleko.
- Zatańczymy? - zapytał.
- Tutaj?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Czemu nie? Przecież doskonale słychać muzykę.- wstał, ukłonił się i wyciągnął rękę.
Zachichotałam i chwyciłam jego dłoń. Kołysaliśmy się powoli w rytm piosenki. Coraz tylko wykonywałam obrót po czym znowu wpadałam w jego objęcia. Na koniec chłopak mnie pochylił, tak, że nasze czoła się stykały. I znowu ten nieprzyjemny moment, gdy patrzymy sobie w oczy i nic się nie dzieję. W końcu wróciliśmy do poprzedniej pozycji i Kamil pocałował wierzch mojej dłoni, a ja dygnęłam. Wróciliśmy na salę, gdzie trwał akurat konkurs salsy. Stefan mnie dopadł i pociągnął na środek sali.
- Pamiętasz jak byliśmy dziećmi i tańczyliśmy?
Przytaknęłam.
- No to to samo rób tutaj.- uśmiechnął się.
Wśród innych par była reszta skoczków z partnerkami, ale i tak moją uwagę przykuła partnerka Maćka, czyli Lena. Z głośników zaczęła lecieć piosenka, a ja momentalnie rozpoznałam melodię z dzieciństwa. W ruch poszły bioderka i przetańczyliśmy całą choreografie. Na koniec usłyszeliśmy falę oklasków i to nasza para zwyciężyła.
- Byłeś świetny- szepnęłam mu do ucha.
- Ty też. A Kamil dobrze tańczy? - odpowiedział z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Spadaj! - walnęłam go w ramię i odeszłam z udawanym fochem, chociaż zaśmiałam się.
Opadłam na krzesło obok mamy i obserwowałam Lenę i Maćka, którzy świetnie się bawili w swoim towarzystwie.
- Ładnie razem wyglądają, nie?- zapytała Kinga, która się tu nagle zjawiła.
- Słodko.- odparłam.
- Czy można prosić?- zapytał Piotrek. Przytaknęłam i razem poszliśmy na środek parkietu. Żyła okazał się świetnym tancerzem. Straciłam rachubę czasu, gdy tańczyłam z każdym skoczkiem razy dwa. W końcu pozwolili mi odetchnąć. Usiadłam przy stoliku z ciotkami i nie spodziewałam się, że one mogą tyle wypić. Gdy poczułam lekkie szumienie w głowie postanowiłam przystopować i do reszty wesela wypiłam tylko jednego drinka, by uniknąć jutrzejszego bólu głowy.
Hej wszystkim! Wiem, że jest późna pora, ale dopiero skończyłam pisać rozdział i nie mogłam się powstrzymać od dodania go :) Przepraszam za błędy!
Trzymajcie się cieplutko i do napisania / Julka
Czyżbym była pierwsza ;3
OdpowiedzUsuńRozdział momentami przyjemny, momentami wydawało mi się strasznie, jak ten cały Marcin się dobierał do Kornelii, myślałam, że coś jej zrobi, ale na szczęście zjawił się Kamyk, a tu na moich ustach pojawił się uśmiech, związany bardziej z moim opowiadaniem i pupilkiem, którego wymyśliłam dla naszego mistrza a mianowicie tarantula o imieniu Puszek. U ciebie był taki słodki, no i w ogóle Kornelii pogodziła się z tatą, ten fragment i taniec salsy ze Stefanem podobał mi się najbardziej. No i jeszcze mała Blanka, jak ja uwielbiam dzieci, no i jeszcze, jak wyobraziłam ją sobie w tej żółtej sukieneczce, to w ogóle.
Pozdrawiam i weny ;*
Wzorowałam się na swojej małej siostrzenicy, także muszę przyznać, że wyglądała przesłodko ;)
UsuńJaki przyjemny rozdział! Wszystko tak świetnie opisane. Czułam się jakbym była wśród bohaterów. Aaaa Kornelia pogodziła się z tatą, w końcu :) Powiem Ci, że momentami obawiałam się Marcina. Nigdy nie wiadomo, co takiemu uderzy do głowy. Dobrze, że na weselu z pomocą przybiegł Kamil. Świetny pomysł miał. Udawać chłopaka Kornelii. Zabawa na weselu była przednia. Wyobraziłam sobie bohaterkę tańczącą ze Stefkiem ;D Musiało to wyglądać zabawnie. Pozdrawiam cieplutko ;**
OdpowiedzUsuńOn chciał jedynie pogadać, nie ma o co się bać ;)
UsuńKaaaaaaaaaaaaaaaaaaamil <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie, oczywiście nie tak jak Rafa, ale też słodkie *.*
Mówiłam idź spać to nie, bo mnie się nie słucha i u Weroniki siedząc dodawałaś rozdział??
Coś mnie kłamiesz, kochanie!
Rafy nic nie pobije ;)
UsuńDodałam bo obiecałam ze dodam w sobote, ale nie wyszlo :/
Kto tam Julka na błędy będzie patrzył jak wszyscy za czytanie akcji z wesela się wzięli! :D
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mi szkoda Kornelii bo zamiast spokoju musiała grac, ale potem jej przeszło. Nie łatwo jest się zachowywać normalnie przy eks partnerach. Marcin w dodatku nie dawał jej spokoju. Cieszy mnie, że pogodziła się z ojcem!
I czemu mam wrażenie, że Kamil i ona coś ten teges! Wiesz nawet jestem za! Bardzo za! :D
Kocham Stefana jako kuzyna! :)
Cudowny rozdział!
Pozdrawiam i weny!
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
Może i masz rację Megi XD
UsuńNo coś mi się zdaje, że ten teges coś jest :P
Ale dokładnie nie wiem, bo Kornelia mi powiedzieć nie chce XD
Bardzo przyjemny rozdział. Kamil jest cudny i z tym ratunkiem przybył w samą porę. Maciej i Lena - oj tego się nie spodziewałam xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
Szczerze? Ja też się nie spodziewałam XD to tylko moje bujna wyobraźnia ;)
UsuńWoohooooo i nasz Kamilek okazał się być prawdziwym bohaterem i wybawcą! :) Czyżby to miało coś większego zwiastować?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, nie wiem ;)
UsuńNadrobiłam !! :3
OdpowiedzUsuńBlog jest fenomenalny. Po prostu cudeńko, jak mogłam go nie czytać ?! :c
Co do tego rozdziału, słodki i przyjemny.
Ja już coś czuję, że na tym tańcu znajomość Kamyka i Kornelii się nie skończy. Oj nie :D i ja się bardzo z tego cieszę. Lubie słodkie pary, wiesz o tym ^^
Przez chwilę myślałam, że ten marcin może jej coś zrobi. Pobije, zgwałci - nie wiem, ale przestraszyłam się. Masakra, kolejny psychopata. Ale superhero Stoch zawsze do usług :D
Lena buntowniczka ^^ do Maćka idealnie pasuje. Oni coś ten teges, razem ? :D
Pozdrawiam i życzę weny :**
PS Będziesz mnie informować? c;
Jasne :)
UsuńCzemu wy wszystkie o tym Marcinie sadzicie ze to gwałciciel i morderca xD normalny gośc nie ma sie co bac :P
Nominowałam się do The Versatile Blogger, więcej informacji u mnie :)
OdpowiedzUsuń