sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 3- "Wake me up, when it's all over "
Avicii- Wake Me Up
Stukot obcasów i głośny odgłos uderzających o chodnik kółek od walizki towarzyszył mi po wyjściu z pociągu. Wiatr lekko rozwiewał gęste włosy, łaskocząc tym samym szyję. Słońce ogrzewało twarz, dostarczając przy tym witaminy D. Nad miastem czuwał "Śpiący rycerz", niezmienny od wielu lat. Gwara góralska oraz rzucające się w oczy typowe stroje z haftem. Jednym słowem: powróciłam do domu! Kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze, a w środku toczyłam wielką bitwę z emocjami, by nie uronić łez szczęścia. Wszystkie miejsca o czymś mi przypominały. Chociażby zwykła kapliczka, przy której, byłam na swojej pierwszej wycieczce rowerowej z Stefanem. Szłam przez ulice miasta i nie mogłam przestać oglądać się na boki. Wszystko na swoim miejscu, tylko trochę starsze, ale mimo upływu lat ma swój urok, a nawet i większy. W końcu stanęłam przed drewnianą furtką i domem. MOIM domem. Z ust zszedł uśmiech, a pojawił się nawet cień grymasu. Głęboko westchnęłam i lekko popchnęłam furtkę, by się otworzyła. Zacisnęłam mocniej rękę na uchwycie od walizki i powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Przed naciśnięciem na dzwonek zamknęłam oczy, chcąc uspokoić wrzące we mnie negatywne emocje. Nacisnęłam biały guzik i usłyszałam krzątanie się w środku. Po chwili drzwi otworzyła kobieta z jakże szczerym uśmiechem, siwymi włosami spiętymi z tyłu, ubrana w fartuszek w kwiaty. Mama. Nie zmieniła się prawie, z wyjątkiem kompletnie siwych już włosów i większą ilością zmarszczek na twarzy. Duże, brązowe oczy, które po niej odziedziczyłam bacznie mi się przyglądały i nie mogłam z nich nic wyczytać. Czekałam na jej ruch. Na chociażby skinienie głowy czy uśmiech. Choć po ostatnim spotkaniu mogłaby też zamknąć drzwi przed nosem. Jej reakcja mnie zupełnie zdziwiła. Przytuliła mnie. Och, jak bardzo tęskniłam nad zwykłym uściskiem matki, które wystarczyło, by poprawić złe samopoczucie, by odgonić niepowodzenia i przywrócić radość. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za tym wszystkim. Trwałyśmy dalej w uścisku i płakałyśmy. Po prostu płakałyśmy. Były to łzy szczęścia, które nas oczyszczały. Czułam się tak bezpiecznie w jej ramionach. Gdy się odsunęłyśmy od siebie mama pociągnęła mnie za rękę, jakby bała się, że znowu odejdę. Jak to w rodzinnym domu zjadłam syty obiad, a potem rozmawiałam z mamą do późnego wieczora. Musiałyśmy nadrobić 9 lat. Podczas kolejnego wybuchu śmiechu usłyszałyśmy otwierające się drzwi. Stanął w nich mój ojciec i skierował wzrok na mnie. Westchnął jedynie, co było bardzo typowe dla niego. Gdy wchodził na górę po schodach, w moich oczach pojawiły się łzy. Wtedy zrozumiałam mój wielki błąd. Wbiegłam na górę i rzuciłam się na łóżko. Jak za dawnych lat, gdy miałam gorszy dzień. Tylko wtedy Stefan siedział przy mnie i masował moje plecy, chcąc mnie uspokoić. Chciałabym teraz pójść do taty, jak za dziecięcych lat, gdy przyśnił mi się koszmar, usiąść mu na kolanach i szepnąć: "Kocham Cię ", a on odpowiedziałby tym samym, i bujał się w przód i tył nucąc przy tym usypiającą melodię.
- Kornix!- usłyszałam krzyki nad uchem. Mimowolnie się uśmiechnęłam na dźwięk znanego mi głosu, choć zostałam właśnie perfidnie wybudzona.
- Odejdź potworze i daj mi spać!- mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok.
- Oj no przywitaj się ze mną przynajmniej.- jęczał i ciągnął mnie za nogę, aż w końcu spadłam na podłogę z wielkim hukiem. Spojrzałam na niego gniewnie i masując obolałe pośladki zaczęłam go gonić. Zbiegliśmy na dół, gdzie mama przygotowywała śniadanie. Ganialiśmy po całym salonie, a potem wbiegliśmy do jadalni.
-Wiesz co ci powiem? Wypiękniałaś!- powiedział i stanął po drugiej stronie stołu. Prychnęłam i założyłam ręce.
- A ty za to urosłeś i nie muszę patrzeć na ciebie z góry.- pokazałam mu język, a on się zaśmiał.
- Oj, a wy nigdy nie dorośniecie. - mama pokręciła głową i postawiła kanapki na stole, a ja pocałowałam jej policzek.
- Ja dawno dorosłam! Ale on?- spojrzałam na niego z udawanym grymasem. Stefan ustał na środku pokoju i udawał, że płacze. Zaśmiałam się i przytuliłam go.
- Nic się nie zmieniłeś.- szepnęłam
- Za to ty ciągle się na to nabierasz.- odparł i zaczął mnie łaskotać. Mój śmiech słychać zapewne było w całych Tatrach. Gdy się nade mną zlitował zjedliśmy śniadanie i żwawo gawędziliśmy.
- Ej co się dzieje?- zapytał i pstryknął mnie w nos. Stefan jak nikt inny potrafił po jednym rzucie oka rozpoznać mój nastrój. Uśmiechnęłam się smutno i przelotnie spojrzałam w kierunku mamy, a on wiedział, że pogadamy sami, bez towarzystwa osób trzecich.
- Strasznie się cieszę, że przyjechałaś. Może przyjdziesz dziś na mój trening?- spytał z iskierkami w oczach. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Może.
- Ej no weź! Poznasz moich kolegów. A jeśli jesteś sama, to powiem, że są tam też przystojniacy.- wyszczerzył się, a ja uderzyłam go w ramie.
- Tak jestem sama, ale nie szukam faceta.
- No bo źle szukasz! Ja ci pomogę, zobaczysz.- dumnie wypiął pierś.
- Pamiętaj, że wyjeżdżam w poniedziałek.
- Szczegół- machnął ręką i pocałował mnie w policzek.- Ja lecę, muszę załatwić parę spraw. Przyjdź o 17 na Krokiew.
- Jasne, pa.
Posprzątałam po posiłku i postanowiłam pójść na spacer. Wróć, na początku trzeba się umyć i ubrać.
Kocham chodzić na spacery, a raczej kochałam, bo dawno już na typowym spacerze nie byłam. Beztroskie łażenie po uliczkach i patrzenie na turystów, którzy są tu pierwszy raz i zachwycają się każdą chatą. Kiedyś sama potrafiłam się wpatrywać dziesięć minut w jeden krajobraz, ale teraz, choć są równie piękne potrafię przejść obok nich obojętnie. Co się ze mną stało?
- Ej laleczko!- usłyszałam krzyki, odwróciłam głowę i zobaczyłam dwóch mężczyzn, opartych o płot, stojący przy jednym z łąk. Jeden brunet z ciemną karnacją i brązowymi oczami. Drugi szatyn z miłym uśmiechem i błyszczącymi, ciemnoniebieskimi oczami. W sumie oczy to on ma ładne.
- Słucham?
- Taka ładna i samotna, nie szukasz jakiś przystojniaków?- zapytał brunet.
- No wiesz szukam, ale nigdzie nie mogę znaleźć.- odparłam z chytrym uśmiechem. Chłopak się widocznie zmieszał, a jego towarzysz zachichotał. - Wiecie co?, pójdę poszukać gdzie indziej, pa!
"Idioci", pomyślałam, gdy minęłam ich i poszłam w kierunku jeziora w lesie. Ku mojemu zaskoczeniu dokładnie pamiętałam całą drogę, prowadzącą do niewielkiego szałasu. Objęłam się rękoma i patrzyłam na spokojną taflę wody. Szum drzew i ledwo słyszalny śpiew ptaków, który zapadł mi w pamięci dodawał temu miejscu większego uroku. Usiadłam na brzegu i wpatrywałam się w śliczny krajobraz. Pamiętam jak wiele razy przybiegałam tu z płaczem i zaszywałam w szałasie na cały dzień. Zamyśliłam się i dopiero chłodny podmuch wiatru sprawił, że otrzeźwiałam i wstałam otrzepując się z piachu. Ostatni raz spojrzałam się za siebie i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nie ma po co iść do domu skoro zaraz będzie godzina 17, więc od razu ruszam na Wielką Krokiew. Widzę w oddali zarys skoczni, ale przed tym stoi budka z lodami i watą cukrową. Nie byłabym sobą, gdybym przeszła obojętnie, więc kupuję dużą porcję przysmaku. Przez całą drogę ostrożnie skubię małe kawałki waty, jednak ręce kleją mi się okropnie. Mam szczęście, bo gdy podeszłam pod wejście na skocznię w tym samym momencie podjechał samochód, z którego wysiadł Stefan. Popychając się i śmiejąc szliśmy do drewnianego domku, która pełniła funkcję szatni. Ja usiadłam na ławce i czekałam na kuzyna. Usłyszałam wesołe głosy niedaleko i zza ściany wyłoniły się sylwetki jak mniemam innych skoczków. Wśród nich dwójka tych, którzy zaczepili mnie dziś z rana. Gdy zobaczyli moją osobę, chciało mi ryczeć ze śmiechu. Szczególnie mina bruneta mnie rozbawiła. Można powiedzieć, że wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Co się tu dzieję?- zapytał mężczyzna, który przyszedł z przeciwnego kierunku.
- Jestem Kornelia Hula.- uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę w jego stronę, którą szybko uścisną i przedstawił się jako Łukasz Kruczek, trener polskiej kadry skoczków. Mam sentyment do osób starszych ode mnie, więc starałam się zachowywać miło. Łukasz kazał chłopakom iść do szatni i zaczął ze mną luźną pogawędkę. Kruczek okazał się bardzo sympatyczną osobą, miło mi się z nim gawędziło, ale przerwał nam Stefan, który przechodząc obok poczochrał mi włosy i przywitał się z trenerem.
- Widzę, że poznałeś już moją kuzynkę.
- Tak, tak, ale niestety muszę iść pogadać z waszym lekarzem, także do zobaczenia.- powiedział i odszedł.
Przekręciłam głowę i z uśmiechem spojrzałam na Stefana.
- Tamta grupka to są ci twoi "przystojni kumple", o ktorych wspominałeś z rana?- zapytałam podnisząc brew do góry.
- O to ich też już poznałaś?- oburzył się.
- Tak jakby- zaśmiałam się i wtedy dołączyła do nas reszta skoczków.
- Chłopaki!, poznajcie moją kuzynkę Kornelię Hulę.
- Hej- powiedziałam i starałam się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło, bo spojrzeli na mnie lekko zdziwionym wzrokiem.
- Stefan, a powiedz, bo niby z was rodzina, ale podobienstwa nie ma, ona taka ładna a ty...- powiedział chyba najwyższy z towarzystwa z kozią brudką i zaczął się głupkowato śmiać, na co ja tylko uniosłam brwi do góry.
- Masz rację Piotrek, a swoją drogą, to ja myślałem, że twoja córka ma 3 latka.- wtrącił kędzierzawy, na co wszyscy się zaśmiali.
Stefan z głośnym plaskiem uderzył się dłonią w twarz i odszedł. No pewnie, zostaw mnie tu samą! Nastąpiła trochę niezręczna cisza. Spuściłam wzrok i patrzyłam się w czubki butów, jednak czułam na sobie wzrok skoczków.
- W sumie, to my się jeszcze nie przedstawiliśmy- zauważył "wspaniałomyślnie" szatyn z ładnymi oczami, a ja podniosłam wzrok.
- Jestem Kamil Stoch.- uśmiechnął się przyjaźnie, co udało mi się odzwajemnić. Trochę mi było głupio, bo nasze pierwsze spotkanie nie należało do miłych, ale jemu to chyba nie przeszkadzało.
Potem był Piotrek Żyła, ten z kozią brudką i głupkowatym uśmiechem, Dawid Kubacki, kędzierzawy blondyn, Kuba Kot, który wydawał się być bardzo przyjacielski, Krzysiek Miętus "Titus", został jeszcze brunet, ale jakoś nie kwapiło mu się do przedstawienia, więc odeszłam i poszłam w kierunku Stefana, który się właśnie rozgrzewał.
- I jak? Poznałaś wszystkich?- zapytał
- Prawie, bo jeden wydaje się być bufonowaty i nie przedstawił się.
Stefan na chwilę na mnie spojrzał, a potem znowu wrócił do ćwiczeń.
- Niech zgadnę, mówisz o tym brunecie w zielonej koszulce?
Przytaknęłam.
- Nie przejmuj się. Maciek ma takie swoje humorki. Powiedziałaś mu coś?
- No w sumie...- opowiedziałam mu o zdarzeniu z rana. A on machnął ręką i powiedział:
- Obraziłaś jego dumę.
Odpowiedziałam mu prychnięciem i usiadłam na ławce obok.
- A powiesz mi co się stało, że byłaś dziś smutna?
Przewróciłam oczami, ale po chwili powiedziałam krótko:
- Tata.
Stefcio ze zrozumieniem pokiwał głową i westchnął.
- No cóż, zraniłaś jego uczucia, chyba nie myślałaś, że jak przyjedziesz to wszystko będzie znowu dobrze.- powiedział spokojnie.
- No właśnie idiotka ze mnie, bo po miłym przywitaniu z mamą, myślałam, że on również przywita się ze mną, a on jedynie spojrzał na mnie i poszedł na górę bez słowa.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.- uśmiechnął się pokrzepiająco i objął mnie ramieniem- przyjdź wieczorem, poznasz Marcelę i twoją imienniczkę. Pokiwałam głową twierdząco i odsunęłam się od kuzyna.
- Ja będę lecieć, przyjdę o siódmej, pa!- pocałowałam go w policzek i pomachałam na pożegnanie do reszty, gdy wychodziłam.
Podczas drogi do domu, myślę o tacie. Czy jest jeszcze możliwe, że będziemy rozmawiać jak kiedyś? Zawsze byliśmy sobie bardzo bliscy i naprawdę źle mi z tym, że teraz pewna niewidzialna bariera nas dzieli. Jednak poczekam na ruch z jego strony. Nim się obejrzałam stałam przed drzwiami domu.
------------------------------------------
Jest sobota, więc i rozdział się pojawia :) Mam nadzieję, że się podoba. Jak widzicie Kornelia przyjechała na ślub Stefcia, ale to chyba nie jest duże zaskoczenie. To chyba tyle, co chciałam przekazać. Następny rozdział pojawi się w sobotę, także do napisania i trzymajcie się cieplutko! / Julka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przybiegałam, przeczytałam szybko i teraz żałuję. Żałuję, bo już koniec rozdziału i znów trzeba czekać na kolejny odcienek!
OdpowiedzUsuńKocham Twojego Stefana. Od samego początku mnie urzekł i tym nie kupiłaś do reszty i na zawsze :) Zaśmiałam się tylko, kiedy przeczytałam jak chwali kolegów i jak już planuje szukać kuzynce mężczyzny. Pytanie czy znajdzie go wśród kolegów Stefanka, w których to ciągle jest więcej z chłopców, niż z mężczyzn - co widać po tym, jak się zaczęły ich znajomości.
Bufonowata wersja Macieja jest urocza. On naprawdę obraził się za ten żart o przystojniakach!
Świetnie, że Kornelia przyjechała na ślub. Przecież jakby to było bez niej? Coś czuję, że ten weekend może wiele w jej życu namieszać. Z zainteresowaniem będę czekać na ciąg dalszy.
http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
Z mojego kochanego Maciusia zrobiłaś zołzę !
OdpowiedzUsuńFoszek z przytupem i melodyjką!
Kochanie :*
+
Stefan jest słodki *.*
A mnie przede wszystkim zaskoczyłaś tym, że mama ją tak ciepło przyjęła. Byłam niemal pewna, że będzie jakaś większa awantura itd, a tu nic XD Teraz tylko tatuś został :D
OdpowiedzUsuńMaciuś - zołza. <3 Nie no... urażony mężczyzna to zły i mściwy mężczyzna, jednak mam nadzieję, że się chłopaczyna opamięta ^^
Aaa.. i Piotrek wymiata ^^ Zresztą tu nie ma żadnej niespodzianki :D
Do kolejnego!
Pozdrawiam! :*
O udało mi się w końcu dorwać lapka i mogę skomentować, bo czytałam na telefonie, ale na nim się nie wygodnie komentuję -_-
OdpowiedzUsuńDla mnie to żadne zaskoczenie, spodziewałam się, że Kornelia pojedzie na to wesele, a raczej było to z góry przesądzone. :) Powitanie z mamą było bardzo miłe, ale ojciec, jakiś taki oschły, co mu dziewczyna zrobiła, że tak się zraził do własnej córki. Za to Stefan słodki, jakoś nigdy za nim nie przepadałam nie wiem dlaczego, ale w twoim opowiadaniu to owszem bardzo go polubiłam. Spacer Kornelii wcale nie dziwię się jej reakcji na te słowa chłopaków mogła sobie pomyśleć, że jacyś zboczeńcy. A no i oczywiście nie myliłam się skoro są Polacy musi być Maciek i jego fochy, szerze powiem wolałabym, żebyś zeswatała Kornelię z Kamilem, choć nie wiem czy w twoim opowiadaniu jest z Ewą czy nie. A Wiewiór musi dowalić swój tekst. :)
Pozdrawiam i weny. ;*
Dobrze, że przyjechała na te wesele :)
OdpowiedzUsuńHah, Maciuś ma focha na Kornelę, ciekawe : D
Żyła jak zwykle najlepszy xD
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam :*
Nie mogłam się w ogóle skupić, bo momentalnie przypominał mi się widok Stefana z Wisły i ... ojej. Ja po prostu nie wiem, gdzie on się chował całe te lata, ale wyrosła z niego taka laska, że nie można było oderwać od niego wzroku, jak się tam pod skocznią przechadzał! Serio, nie sądziłam, że on jest taki przystojny!
OdpowiedzUsuńOch, ok, już się wygadałam, od razu mi lepiej :D hahaha
Maciejka jak zwykle dała popis :D
Ach mój Stefek :)
OdpowiedzUsuńCzuję się dumna, że mogłam nadrobić zaległości i przeczytać i u ciebie rozdział :)
Mam tylko prośbę, postaraj się troszkę rozjaśnić tło, albo czcionkę, ponieważ muszę się mocniej skupić nad tekstem czytanym.
Och, Kornelia pokazała swoją prawdziwą naturę. Już nie jest taka podła, okazuje się, że też ma uczucia i potrafi być sympatyczna i zadziorna :D
Ach kochany Maciejka i jego humory :D Rozumiem, że w tym opowiadaniu Kamil jest wolny czy mężem Ewy?
Pozdrawiam i weny!
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
http://milosci-nie-oszukasz.blogspot.com/
Jak najbardziej wolny :) w tym opowiadaniu mozna powiedziec, że Ewa nie istnieje. A co do czcionki, postaram sie nad tym popracować :)
UsuńA to dopiero! To zupełnie zmienia postać rzeczy :)
UsuńI zwracam honor Stefciowi, że chce znaleźć wśród kolegów odpowiedniego mężczyznę dla kuzynki.
Aż się nie mogę doczekać!
Rozdział świetny! :) Dla mnie przyjazd Kornelii do Zakopanego zaskoczeniem nie był, spodziewałam się tego. Zdziwiła mnie tylko reakcja matki bohaterki. Myślałam, że nie obejdzie się bez awantury, jednak matczyna miłość robi swoje :D Srefcio jest przeuroczy :) Każda scena, w której występuje jest mistrzowska :D Och ciekawa jestem jak skończą się jego poszukiwania odpowiedniego mężczyzny dla kuzynki. A Maciuś znowu zołzą. Mogę się założyć, że jego humorki zdenereują jeszcze nie jednego :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń