Zakopane, 04.07.2013
Każdy w życiu miał taki moment, gdy zastanawiał się nad swoim życiem. Mówi się, że życie pisze własne scenariusze, nigdy nie zważając na bohatera. W małym stopniu, ale jednak zdarza się, że jest to bajka, gdzie księżniczka zakochuje się w księciu, ze wzajemnością, mieszkają w zamku, biorą piękny ślub, a gdy na palcu widnieje obrączka razem przechodzą przez przeciwności losu, bla, bla, bla... A czemu każda z takich historii kończy się na słowach "żyli długo i szczęśliwie"? Czemu nie ma części drugiej, gdy książę wraca późno z pracy, księżniczka nie ma już perlistego uśmiechu na ustach, między nimi pojawia się cienka nić rozłąki, a sami mają powoli dość takiego zabiegania i są już lekko tym zmęczeni? Gdyby tylko pewien bajkopisarz wpadłby na taki pomysł został by zmieszany z błotem i wygnany na Syberię, bo takie rzeczy nie dzieją się w bajkach...Ale każda bajka musi się gdzieś zacząć i skończyć. Jednak co, gdy twoja księga jest pusta, a otwierasz ją by przekartkować niezapisane strony? Tak było ze mną.
Z hukiem zamknęłam zeszyt z grubą okładką w słoneczniki, który kupił mi Fabian. Tak, tak miał na imię chłopak, którego zobaczyłam zaraz po przebudzeniu w przepełnionym bielą pomieszczeniu, jak potem się okazało to był szpital. A wracając do zeszytu, lekarz- starszy facet z siwymi włosami i wzrokiem niczym rentgen powiedział, że zapisanie moich myśli może spowodować szybszy powrót pamięci. Jak na razie marnie to pomagało, ale zgodziłam się, bo tylko wtedy mogłam przestać unikać świdrującego wzroku Fabiana, który pojawiał się dzień w dzień z zakupami i nadzieją. Nadzieją, że przypomnę sobie kim dla mnie był, jest? Był, to zdecydowanie dobre określenie, kiedy TERAZ tak naprawdę go nie znam. Jednak widząc jak się na mnie patrzy, zachowuje nie dało się nie zauważyć, że BYLIŚMY blisko. Pewnie ciekawi was jakie wydarzenie pamiętam ostatnie? Otóż za namową doktora postanowiłam chronologicznie ułożyć wszystkie wspomnienia.
Z uśmiechem zapisywałam to co zdołałam sobie przypomnieć i kiedy znowu wytężyłam swój mózg, drzwi otworzyły się niespodziewanie, a do pokoju wszedł zdyszany chłopak z rumieńcami na polikach i włosach w nieładzie świadczących o tym, że przebiegł pewien dystans. Wpadłam w trans patrząc z lekko uchylonymi ustami wprost w jego tęczówki, które teraz miały odcień szarości. Dopiero chrząknięcie obecnego za nim ochroniarza, zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody i schowałam momentalnie twarz za zeszytem chcąc uniknąć tego, że chłopak zobaczy mnie z płonącymi policzkami.
-Kornelia...- szepnął nadal stojąc w tym samym miejscu.
Świetnie! Kolejna osoba, która prawdopodobnie mnie zna, a ja za cholerę go nie pamiętam, ugh!
Świetnie! Kolejna osoba, która prawdopodobnie mnie zna, a ja za cholerę go nie pamiętam, ugh!
-A ty to...?- zapytałam równie cicho, wytężając mocno swój umysł. Szatyn podszedł do mnie wolnym krokiem, jednak ochroniarz złapał go za ramię chcąc wyprowadzić, na co zareagowałam szybkim "zostaw go", usiadł na krzesełku i otworzył usta chcąc zacząć coś mówić, jednak w ostatniej chwili spojrzał porozumiewawczo na Fabiana, który prychnął wstając od łóżka i trzasnął delikatnie drzwiami rzucając krótkie "przyjdę jutro"- jak dla mnie nie musiał.
-Jestem Kamil, to właśnie przy mnie potrącił cię ten samochód.- mruknął uciekając od tego, by spojrzeć mi w oczy.
-Przykro mi, ale nie pamiętam nic do momentu, gdy przyjechałam na ślub mojego kuzyna, właśnie do Zakopanego, nie wiem czy tu zostałam czy nie, na razie ciągle siedzi ze mną Fabian, a on zdaję się nie mówić mi wszystkiego. Nie wiem czemu nikogo z rodziny tu nie było.- przymrużyłam oczy patrząc na zaskoczoną twarz Kamila.
-Sam ledwo się tu dostałem...- zaczął- Fabian to mój był przyjaciel, a wchodząc do szpitala powiedziano mi, że nikt nie może cię odwiedzać, bo sobie tego nie życzysz.- mówił z przymrużonymi oczami.
- Nic takiego nie miało miejsca.- pokręciłam głową.
- W takim razie Fabian chciał mieć ciebie tylko dla siebie.- westchnął.
- Nie rozmawiajmy o nim, dobrze? Skoro mnie znasz, to powiedz skąd.- uśmiechnęłam się delikatnie, zauważając w jego oczach figlarne iskierki.
- No więc nasz pierwsze spotkanie nie należało do przyjemniejszych.- zaśmiał się.- Pewnie nie kojarzysz Maćka Kota?- zaprzeczyłam ruchem głowy.- Właśnie więc, wybrałaś się na spacer po Zakopanem przed ślubem Stefana, spotkałaś mnie i Maciejkę, młody chciał cię zaczepić, ale odprawiłaś go z kwitkiem. Potem okazało się, że jesteś kuzynką mojego kumpla. Wyprzedzę twoje pytanie- tak, też jestem skoczkiem.- zaśmiał się.- i to chyba byłoby na tyle. No na drugi dzień oczywiście był ślub, więc spotkaliśmy się na weselu, dużo rozmawiałaś ze mną i resztą skoczków, a potem musiałaś wyjechać wcześniej bo miałaś problemy w pracy.
- Ja i problemy w pracy? Zadziwiające, zwykle wszystko szło po mojej myśli co do zawodu, a jak znalazłam się z powrotem tutaj?- spytałam ze zmarszczonym czołem.
- No więc, wróciłaś, bo z tego co mi wiadomo, znaczy z tego co mi powiedziałaś to cię... tak jakby wyrzucili.- jąkał się i zdecydowanie ciszej wypowiedział ostatnie słowa spuszczając przy tym głowę, a ja wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam się w punkt przed mną. Poczułam mocne kołatanie w klatce piersiowej, gdy nagle straciłam kontakt ze światem.
-Panie doktorze, ale czemu tak w jednej chwili zemdlała? Przecież normalnie rozmawialiśmy! - Kamil był zdecydowanie poirytowany starszym lekarzem, który popijał kawę i zdawkowo odpowiadał na pytania Stocha.
- W medycynie nie odkryliśmy jednego prostego powodu takiego zachowania, jednak...
-Jednak?!- skoczek momentalnie wstał z krzesła i oparł się rękami o blat biurka. Profesor z uniesioną brwią spojrzał na szatyna, a ten otworzył usta chcąc coś powiedzieć, lecz usiadł powoli na krześle mrucząc ciche "przepraszam".
- ... jednak podejrzewamy w takich przypadkach, że tak zwana "dziura w pamięci" wytwarzana jest przez mózg. Znaczy to, że pacjentka nie nie może sobie czegoś przypomnieć, tylko jej umysł na to zabrania.
- Jak to zabrania?- spytał masując się w skronie.
- Po prostu, nie chcę sobie czegoś przypomnieć, bo było to dla niej złe lub przykre. Przez to bardzo się denerwuje i mdleje. A teraz wybaczy pan, ale muszę się udać na obchód.
-Mhm...- odpowiedział chłopak dalej zastanawiając się nad słowami lekarza.
-Muszę się udać na obchód.- powtórzył z dużym naciskiem.
-Co? A, tak rozumiem, już mnie nie ma.- powiedział speszony i wyszedł z gabinetu łapiąc się za głowy, jakby chcąc je wyrwać.
Ostatni raz podszedł pod salę Kornelii, gdzie dziewczyna powoli się wybudzała. Patrzył na jej niespokojną twarz przez szklaną szybę, na szczęście z drugiej strony była przyciemniona i Hula nie mogła zobaczyć jak się jej przygląda. Otworzyła oczy oglądając się po sali, gdy jej wzrok spoczął na oknie.
- Może pan wejść.- skrzeczącym głosem zauważyła pielęgniarka.
- Nie.- unosząc delikatnie jeden kącik ust.- niech pani jej przekaże, że byłem tutaj przed chwilą, dobrze?
-Oczywiście.- przytaknęła i weszła do sali, gdzie Kornelia od razu na nią spojrzała. Kamil ostatni raz na nią zerknął i wyszedł z budynku. Wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni.
-Możemy się spotkać?, to ważne. - powiedział wsiadając do samochodu i czekając na odpowiedź.- w takim razie zaraz u ciebie będę.
Ciche pukanie rozległo się w jej niewielkiej sali. Tak bardzo pochłonęła się w swoich myślach, że nawet nie zauważyła szarówki panującej za oknem.
-Proszę.- wychrypiała podnosząc się na łokciach.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął gość, którego było widać jedynie od pasa w dół, gdyż w dłoni trzymał pęk kolorowych balonów zasłaniających jego twarz.
-Cześć.- wśród kolorowych baloników wyłoniła się twarz uśmiechniętego od ucha do ucha kuzyna.
- No witaj.- zaśmiałam się- co tu robisz? - spojrzałam na kolorowe balony, które znalazły się w moim pokoju i wesoło unosiły się w powietrzu machając się pod wpływem podmuchów z wentylatora.- i to z tym?
- No więc musiałem odwiedzić swoją kochaną kuzyneczkę. A to jest prezent od Kornelki. Pamiętasz swoją siostrzenicę?
Pokiwałam głową i z przymrużonymi oczami jeszcze raz spojrzałam na podarunek.
- Podziękuj jej, a co to za czarne kreski na nich?
-To są obrazki! Przedstawiają ważne dla ciebie osoby. Każdy balon to inna osoba. Takie tam twórcze ćwiczenie pamięci zanim jutro skoczkowie jutro do ciebie przyjdą.
-Czyli skoczkowie byli dla mnie bliscy?- spytałam z uniesioną brwią.
- Tak. Znaczy nie wszyscy, ale przyjaźniłaś się z nimi. Chcesz poznać swoich balonowych kumpli?
Zaśmiałam się i usiadłam na łóżku robiąc miejsce kuzynowi.
-Zaczynajmy więc!- wyjął z kieszeni kartkę, którą od razu się zainteresowałam.
- Tu też masz obrazki?- zerknęła znad jego ramienia.
-Nie, wybacz ale moja córka ma talent artystyczny po mnie i nie do końca sam wiem kto jest kim. Dobra zacznijmy od niebieskiego kolegi. To jest... hmm.- zerknął na kartkę.- A raczej koleżankę, no więc to moja żona jest.
Wybuchłam śmiechem, gdy Stefan wpatrywał się w balon z niesmakiem.
- Opowiedz mi o niej- poprosiłam.- nie pamiętam jej. Do momentu, gdy jechałam na twój ślub zdaję się pamiętać wszystko, potem pustka.- wytłumaczyłam.
- Rozumiem. No więc poznaliśmy się na jednych z imprez. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy, potem odprowadziłem ją do domu. Dała mi swój numer telefonu, ale zapomnieliśmy się odezwać. Po paru tygodniach spotkaliśmy się w tym samym miejscu i wtedy chyba już wiedzieliśmy, że musi to coś oznaczać. - wzruszył ramionami z malutkim uśmiechem.- Jest naprawdę wspaniała. Oprócz tego, że jest moją żoną jest przede wszystkim moją przyjaciółką. Zawsze mnie wysłucha, wesprze. Jest moją prawdziwą motywacją i powodem do uśmiechu. Nigdy nie było momentu, kiedy żałowałbym naszego spotkania. Mam przy sobie prawdziwe szczęście.- zakończył lekko zawstydzony.
- Zazdroszczę.
Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią i wielkim znakiem zapytania na twarzy.
-No tego, że pojawiła się w twoim życiu osoba, którą naprawdę kochasz. Też chciałabym mieć kogoś kto wyciągnie mnie na długi spacer w deszczu, wciągu niego pocałuje, odgarnie mokre włosy i powie jak pięknie mi w nich. Chcę kogoś, kto w trakcie srogiej zimy będzie się ze mną rzucać śnieżkami, a gdy zobaczy, że dygoczę z zimna zdejmie swój płaszcz i położy mi go na ramionach chuchając mi w dłonie, by je rozgrzać, a w domu zrobi mi gorącą czekoladę. Chcę kogoś kto w trakcie nocy zadzwoni do mnie i powie jak bardzo chciałby być teraz ze mną i jak bardzo za mną tęskni. Chcę spojrzeń, głębokich spojrzeń oraz tych nieśmiałych, gdy znajomi nas obserwuję. Chcę budzić się obok osoby, którą kocham witając się z nim soczystym buziakiem. Chcę widzieć jak uśmiecha się i kieruje swe piękne uśmiechy do mnie. Chcę wieczorami się przytulać z nim i długo, szczerze rozmawiać. Chcę, żeby traktował mnie jak księżniczkę, swoją księżniczkę. Chcę się zakochać...- powiedziałam z lekko zaszklonymi oczami spoglądając nieśmiało na kuzyna, który patrzył na mnie w osłupieniu z lekko otwartymi ustami.
***
Witajcie! Przybywam do Was z rozdziałem, który naprawdę mi się podoba. Może nie dzieję się tu zbyt dużo, ale ten początek i wizyta Stefana naprawdę mi się podobają :)
Pytanko do Was: Jak myślicie, do kogo dzwonił Kamil?
PS. Bardzo dziękuje za ponad 4000 wyświetleń! Woo Hoo! Nigdy nie sądziłam, że będzie ich AŻ tyle!
Pozdrawiam i do napisania :)
-Jestem Kamil, to właśnie przy mnie potrącił cię ten samochód.- mruknął uciekając od tego, by spojrzeć mi w oczy.
-Przykro mi, ale nie pamiętam nic do momentu, gdy przyjechałam na ślub mojego kuzyna, właśnie do Zakopanego, nie wiem czy tu zostałam czy nie, na razie ciągle siedzi ze mną Fabian, a on zdaję się nie mówić mi wszystkiego. Nie wiem czemu nikogo z rodziny tu nie było.- przymrużyłam oczy patrząc na zaskoczoną twarz Kamila.
-Sam ledwo się tu dostałem...- zaczął- Fabian to mój był przyjaciel, a wchodząc do szpitala powiedziano mi, że nikt nie może cię odwiedzać, bo sobie tego nie życzysz.- mówił z przymrużonymi oczami.
- Nic takiego nie miało miejsca.- pokręciłam głową.
- W takim razie Fabian chciał mieć ciebie tylko dla siebie.- westchnął.
- Nie rozmawiajmy o nim, dobrze? Skoro mnie znasz, to powiedz skąd.- uśmiechnęłam się delikatnie, zauważając w jego oczach figlarne iskierki.
- No więc nasz pierwsze spotkanie nie należało do przyjemniejszych.- zaśmiał się.- Pewnie nie kojarzysz Maćka Kota?- zaprzeczyłam ruchem głowy.- Właśnie więc, wybrałaś się na spacer po Zakopanem przed ślubem Stefana, spotkałaś mnie i Maciejkę, młody chciał cię zaczepić, ale odprawiłaś go z kwitkiem. Potem okazało się, że jesteś kuzynką mojego kumpla. Wyprzedzę twoje pytanie- tak, też jestem skoczkiem.- zaśmiał się.- i to chyba byłoby na tyle. No na drugi dzień oczywiście był ślub, więc spotkaliśmy się na weselu, dużo rozmawiałaś ze mną i resztą skoczków, a potem musiałaś wyjechać wcześniej bo miałaś problemy w pracy.
- Ja i problemy w pracy? Zadziwiające, zwykle wszystko szło po mojej myśli co do zawodu, a jak znalazłam się z powrotem tutaj?- spytałam ze zmarszczonym czołem.
- No więc, wróciłaś, bo z tego co mi wiadomo, znaczy z tego co mi powiedziałaś to cię... tak jakby wyrzucili.- jąkał się i zdecydowanie ciszej wypowiedział ostatnie słowa spuszczając przy tym głowę, a ja wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam się w punkt przed mną. Poczułam mocne kołatanie w klatce piersiowej, gdy nagle straciłam kontakt ze światem.
-Panie doktorze, ale czemu tak w jednej chwili zemdlała? Przecież normalnie rozmawialiśmy! - Kamil był zdecydowanie poirytowany starszym lekarzem, który popijał kawę i zdawkowo odpowiadał na pytania Stocha.
- W medycynie nie odkryliśmy jednego prostego powodu takiego zachowania, jednak...
-Jednak?!- skoczek momentalnie wstał z krzesła i oparł się rękami o blat biurka. Profesor z uniesioną brwią spojrzał na szatyna, a ten otworzył usta chcąc coś powiedzieć, lecz usiadł powoli na krześle mrucząc ciche "przepraszam".
- ... jednak podejrzewamy w takich przypadkach, że tak zwana "dziura w pamięci" wytwarzana jest przez mózg. Znaczy to, że pacjentka nie nie może sobie czegoś przypomnieć, tylko jej umysł na to zabrania.
- Jak to zabrania?- spytał masując się w skronie.
- Po prostu, nie chcę sobie czegoś przypomnieć, bo było to dla niej złe lub przykre. Przez to bardzo się denerwuje i mdleje. A teraz wybaczy pan, ale muszę się udać na obchód.
-Mhm...- odpowiedział chłopak dalej zastanawiając się nad słowami lekarza.
-Muszę się udać na obchód.- powtórzył z dużym naciskiem.
-Co? A, tak rozumiem, już mnie nie ma.- powiedział speszony i wyszedł z gabinetu łapiąc się za głowy, jakby chcąc je wyrwać.
Ostatni raz podszedł pod salę Kornelii, gdzie dziewczyna powoli się wybudzała. Patrzył na jej niespokojną twarz przez szklaną szybę, na szczęście z drugiej strony była przyciemniona i Hula nie mogła zobaczyć jak się jej przygląda. Otworzyła oczy oglądając się po sali, gdy jej wzrok spoczął na oknie.
- Może pan wejść.- skrzeczącym głosem zauważyła pielęgniarka.
- Nie.- unosząc delikatnie jeden kącik ust.- niech pani jej przekaże, że byłem tutaj przed chwilą, dobrze?
-Oczywiście.- przytaknęła i weszła do sali, gdzie Kornelia od razu na nią spojrzała. Kamil ostatni raz na nią zerknął i wyszedł z budynku. Wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni.
-Możemy się spotkać?, to ważne. - powiedział wsiadając do samochodu i czekając na odpowiedź.- w takim razie zaraz u ciebie będę.
Ciche pukanie rozległo się w jej niewielkiej sali. Tak bardzo pochłonęła się w swoich myślach, że nawet nie zauważyła szarówki panującej za oknem.
-Proszę.- wychrypiała podnosząc się na łokciach.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął gość, którego było widać jedynie od pasa w dół, gdyż w dłoni trzymał pęk kolorowych balonów zasłaniających jego twarz.
-Cześć.- wśród kolorowych baloników wyłoniła się twarz uśmiechniętego od ucha do ucha kuzyna.
- No witaj.- zaśmiałam się- co tu robisz? - spojrzałam na kolorowe balony, które znalazły się w moim pokoju i wesoło unosiły się w powietrzu machając się pod wpływem podmuchów z wentylatora.- i to z tym?
- No więc musiałem odwiedzić swoją kochaną kuzyneczkę. A to jest prezent od Kornelki. Pamiętasz swoją siostrzenicę?
Pokiwałam głową i z przymrużonymi oczami jeszcze raz spojrzałam na podarunek.
- Podziękuj jej, a co to za czarne kreski na nich?
-To są obrazki! Przedstawiają ważne dla ciebie osoby. Każdy balon to inna osoba. Takie tam twórcze ćwiczenie pamięci zanim jutro skoczkowie jutro do ciebie przyjdą.
-Czyli skoczkowie byli dla mnie bliscy?- spytałam z uniesioną brwią.
- Tak. Znaczy nie wszyscy, ale przyjaźniłaś się z nimi. Chcesz poznać swoich balonowych kumpli?
Zaśmiałam się i usiadłam na łóżku robiąc miejsce kuzynowi.
-Zaczynajmy więc!- wyjął z kieszeni kartkę, którą od razu się zainteresowałam.
- Tu też masz obrazki?- zerknęła znad jego ramienia.
-Nie, wybacz ale moja córka ma talent artystyczny po mnie i nie do końca sam wiem kto jest kim. Dobra zacznijmy od niebieskiego kolegi. To jest... hmm.- zerknął na kartkę.- A raczej koleżankę, no więc to moja żona jest.
Wybuchłam śmiechem, gdy Stefan wpatrywał się w balon z niesmakiem.
- Opowiedz mi o niej- poprosiłam.- nie pamiętam jej. Do momentu, gdy jechałam na twój ślub zdaję się pamiętać wszystko, potem pustka.- wytłumaczyłam.
- Rozumiem. No więc poznaliśmy się na jednych z imprez. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy, potem odprowadziłem ją do domu. Dała mi swój numer telefonu, ale zapomnieliśmy się odezwać. Po paru tygodniach spotkaliśmy się w tym samym miejscu i wtedy chyba już wiedzieliśmy, że musi to coś oznaczać. - wzruszył ramionami z malutkim uśmiechem.- Jest naprawdę wspaniała. Oprócz tego, że jest moją żoną jest przede wszystkim moją przyjaciółką. Zawsze mnie wysłucha, wesprze. Jest moją prawdziwą motywacją i powodem do uśmiechu. Nigdy nie było momentu, kiedy żałowałbym naszego spotkania. Mam przy sobie prawdziwe szczęście.- zakończył lekko zawstydzony.
- Zazdroszczę.
Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią i wielkim znakiem zapytania na twarzy.
-No tego, że pojawiła się w twoim życiu osoba, którą naprawdę kochasz. Też chciałabym mieć kogoś kto wyciągnie mnie na długi spacer w deszczu, wciągu niego pocałuje, odgarnie mokre włosy i powie jak pięknie mi w nich. Chcę kogoś, kto w trakcie srogiej zimy będzie się ze mną rzucać śnieżkami, a gdy zobaczy, że dygoczę z zimna zdejmie swój płaszcz i położy mi go na ramionach chuchając mi w dłonie, by je rozgrzać, a w domu zrobi mi gorącą czekoladę. Chcę kogoś kto w trakcie nocy zadzwoni do mnie i powie jak bardzo chciałby być teraz ze mną i jak bardzo za mną tęskni. Chcę spojrzeń, głębokich spojrzeń oraz tych nieśmiałych, gdy znajomi nas obserwuję. Chcę budzić się obok osoby, którą kocham witając się z nim soczystym buziakiem. Chcę widzieć jak uśmiecha się i kieruje swe piękne uśmiechy do mnie. Chcę wieczorami się przytulać z nim i długo, szczerze rozmawiać. Chcę, żeby traktował mnie jak księżniczkę, swoją księżniczkę. Chcę się zakochać...- powiedziałam z lekko zaszklonymi oczami spoglądając nieśmiało na kuzyna, który patrzył na mnie w osłupieniu z lekko otwartymi ustami.
***
Witajcie! Przybywam do Was z rozdziałem, który naprawdę mi się podoba. Może nie dzieję się tu zbyt dużo, ale ten początek i wizyta Stefana naprawdę mi się podobają :)
Pytanko do Was: Jak myślicie, do kogo dzwonił Kamil?
PS. Bardzo dziękuje za ponad 4000 wyświetleń! Woo Hoo! Nigdy nie sądziłam, że będzie ich AŻ tyle!
Pozdrawiam i do napisania :)