niedziela, 15 września 2013

Rozdział 8- "Cause that's what friends are supposed to do"



 Bruno Mars- "Count on me"

   Na początku człowiek się rodzi, potem zaczyna chodzić i mówić. Następnie nadchodzą lata nauki, pierwsze przyjaźnie, miłość. Ludzie chcą być szczęśliwi, po nauce mają mieszkanie, pobierają się mają dzieci, są szczęśliwi. Z miłością swojego życia przechodzą przez niedogodności  i razem się starzeją. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy...
       Śmierć. Jest jedną z następujących po urodzinach rzeczą. Jest nieunikniona i w wielu przypadkach niepotrzebna. Często umierają osoby młode, za młode na nią. Przychodzi nieoczekiwanie i sprowadza na bliskich żal, cierpienie. Tak też było z moją siostrą. Nikt nie może odpowiedzieć sobie na pytanie "czemu nic nie powiedziała o nowotworze?". Wiemy tylko, że było za późno, by cokolwiek zrobić. Teraz, stoję na cmentarzu oparta o pomnik i płacze. Nie dotarło do mnie, że jej po prostu nie ma! Wydaje się mi, że jutro mamy jechać na zakupy, jak się umawiałyśmy, że usłyszę jej wesoły głos, oraz ujrzę duże brązowe oczy. Zastanawiają mnie jej ostatnie słowa, gdy wpadłam do szpitala i przyciskałam do policzków jej dłoń. "Obiecaj, że będziesz dla nich lepsza niż ja" - szepnęła, " obiecuję"- przekonywałam ją, a potem zamknęła oczy i straciła kontakt z rzeczywistością. Nie pomagały moje krzyki, głośny płacz, nawet szantaże. Odeszła. Zostawiając tutaj nas i swoje córki. Oczywiście Blanka jest za mała, by cokolwiek zrozumieć, ale Lena ma świadomość, że matki już nie spotka. Postanowiłam, że zaopiekuję się nimi. Obiecałam coś siostrze, a słowa na pewno dotrzymam.
    Poczułam jak ktoś obejmuję mnie w pasie i przyciąga do siebie. Miałam rozmazany przez łzy wzrok i dopiero słowa, które szeptał utwierdziły mnie w przekonaniu, że to Stefan.
- Nie płacz malutka, musisz być silna dla dziewczynek. Jej już nic życia nie przywróci. - mówił spokojnie, a ja byłam wściekła, bo ma rację. Znowu cholera ma racje!
- Tak- odparłam i odsunęłam się od niego wycierając łzy, gromadzące się na policzkach. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcie siostry, stojące na grobie i niesłyszalnie szepnęłam "Żegnaj". Wróciliśmy do domu i od razu zajęłam się Blanką, która zaczynała marudzić. Mama bardzo pomagała mi przy małej. Pokazywała jak obchodzić się z nią i coraz lepiej mi to wychodziło.  Wiecznie nie mogę tu mieszkać i już większość rzeczy mam przewiezione do starego mieszkania Kamila. Wszyscy szkoczkowie bardzo mnie wpierali, nie mówiąc o Stefanie, Kubie i Kamilu, którzy na zmianę pełnili przy mnie warty i robili wszystko, bym się nie martwiła. Wielkim oparciem okazał się również Fabian. Zabierał mnie na spacery i często braliśmy ze sobą Blankę. Brunet nie zadawał dużo pytań i to najbardziej mi odpowiadało, bo sama na wszystkie nie znałam odpowiedzi. Jedną rozmowę zapamiętam na pewno. 
-Fabian dziękuje, że mi pomagasz naprawdę wiele to dla mnie znaczy.- przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. 
- Zawsze możesz na mnie liczyć pamiętaj,  jesteś moją przyjaciółką.- szepnął. Nie wracaliśmy do zdarzenia, gdy zginęła Kinga, domyślam się co chce mi powiedzieć, a ja chyba nie jestem w stanie nic mu zaoferować. Tymbardziej teraz, gdy mam dziewczynki.
      Po tygodniu wprowadziłyśmy się do dużego, dwupiętrowego mieszkania. Musiałam też mieć pewność, że rodzice już pogodzili się ze śmiercią Kingi. Ostatniego wieczoru mieszkania u rodziców miałam ciężką rozmowę z tatą. Ale dzięki niej zrozumiałam, co teraz mnie czeka.
      Opieka nad dziewczynkami nie przebiegała tak kolorowo jak bym chciała. Lena kończyła 1 klasę liceum i mimo kłótni przepisałam ją do innego liceum, w Zakopanym, całkiem niedaleko nas, często znikała i wracała wieczorem. Blanka płakała nonstop i sama nie dawałam już rady. Obiady robił nam Fabian, który był u nas dzień w dzień i dzięki niemu Blanka się uspokajała.
        Stałam w oknie wyczekując na przybycie Leny. Dochodziła 2 w nocy, a jej ciągle nie było usiadłam z laptopem na kolanach chcąc przejrzeć oferty pracy. Kasa powoli się kończy, a ja muszę coś z tym zrobić. Po raz czwarty odświażałam stronę, a moją uwagę przykuła pewna oferta. Kliknęłam nagłówek i po chwilach spędzonych przemyśleniami wysłałam swoje CV. Z uśmiechem zamknęłam klapę laptopa i usłyszałam odgłos przekręcających się w drzwiach kluczy.
- Gdzie byłaś?- zapytałam podchodząc do dziewczyny.
- Nie twoja sprawa.- mruknęła i zaczęła iść w stronę swojego pokoju. Tak zazwyczaj wyglądały nasze rozmowy, nie mogłam sobie z nią poradzić. Ciągle jest wredna i zachowuje się jak rozapryszona księżniczka.
-Posłuchaj gówniaro, jeśli myślisz, że będziemy się tak bawić to się grubo mylisz, ja straciłam siostrę, też mi jest ciężko. Zajmuje się tobą i twoją siostrą, na którą nawet nie raczysz spojrzeć. Myślisz, że jako buntowniczka będę uważała cię za fajną? To jest obciach. Może twoja matka pozwalała ci na takie zachowanie, ale zauważ, że ja nią nie jestem. Jestem inna. I czy ci się to podoba czy nie, przez najbliższe 3 lata będziesz mieszkać ze mną i pod moją opieką będziesz.- zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam do swojej sypialni. Nie wytrzymałam. Pod moim dachem takiego zachowania nie będzie, to moge przysiąść. Nigdy nie sądziłam, że do własnej rodziny będę odzywać się w taki sposób. Nawet nie pamiętam kiedy usnęłam.
          Otworzyłam powoli powieki. Dochodziła 8, a ja spałam. Blanka nie płakała, a może coś się jej stało? Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoiku malutkiej. Śpi. Owinięta w kocyk z rączkami na wierzchu. Czarna czuprynka ułożona jest na dłoniach. Mimowolnie uśmiecham się i wychodzę, po paru minutach. Idę jeszcze do pokoju na przeciwko, gdzie śpi Lena. Jest sobota, więc nie budzę jej tylko idę się przebrać i przygotować śniadanie. Podczas pieczenia się tostów sprawdziłam pocztę i dziś o 13 mam spotkanie. Zaczęłam smarować je masłem, gdy rozdzwonił się telefon stacjonarny.
-Tak Stefku?- starałam się mówić cicho, by nie obudzić dziewczyn. 
- Kornixon przyjdziesz dziś do nas na trening o 15 z dziewczynkami? 
- Pewnie, sory kuzynku, muszę kończyć, bo ktoś do mnie dzwoni, pa!- rozłączyłam się i poleciałam do pokoju po telefon. Zaskoczyłam się, gdy zobaczyłam kto dzwoni, ale szybko odebrałam.
- Anita?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Cześć Kornelia, byłam w delegacji, możemy się spotkać? Potrzebuję z kimś pogadać. - szlochała mi do słuchawki, a ja od razu się zgodziłam i podałam jej adres mieszkania.
- Dobrze, za godzinę będę, pa. - rozłączyła się a ja chwilę wpatrywałam się w telefon. Dopiero zapach przypalonych tostów przywrócił mnie do świata realistycznego. Zaklnęłam pod nosem i wyjęłam czarne grzanki na talerzyk. 
- Co tu tak śmierdzi?- jęknęła Lena wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry się mówi.- odparłam, gdy ona siadała na jednym z wysokich krzeseł przy barku i przewróciła teatralnie oczami. 
- Zaraz ma przyjechać moja koleżanka z Warszawy, będziesz?- spytałam
- A co mam zabawiać tego bachora? - odpyskowała. 
- Po pierwsze to twoja siostra, a po drugie nie zajmowałaś się nią odkąd tu mieszkacie, więc nie udawaj poszkodowanej.
- Mam się ją zająć czy nie?- zmrużyła gniewnie oczy. Oj, chyba zabolało.
- Nie. - odparłam- boje się, że jej coś zrobisz.- uśmiechnęłam się chytrze, a ona przygryzła wargę i poszła do swojego pokoju. 
Kornelia- Buntowniczka 1-0, pomyślałam i zaczęłam jeść grzankę.

                                     ~|~

Dzięki, że ze mną jesteście i przepraszam za błędy ( co złego to nie ja, pamiętajcie) ;)








12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie mówię, że się nie podoba. Tylko nie da się pisać przez łzy ;-;

      Usuń
    2. Ojej, wiesz co? Wiem, że to głupio zabrzmi, ale słyszec, że przez moje opowiadanie ktoś płacze, to znaczy że rozdział mi sie udał i to jedne z najmilszych słow jakie usłyszałam :) dzięki Suomi :*

      Usuń
  2. Takie 'Leny' trzeba trzymać krótko i nie pozwalać na wiele, nawet jeśli straciła matkę, to nie powinna zachowywać się w ten sposób. Ale jestem pewna, że K. jakoś sobie z nią poradzi, choć wzięła na siebie sporą odpowiedzialność

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze cudowne, mój ty utalentowany Ogurze *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbieram chwilowo szczękę z podłogi. Szukam słów, których mi brakuje, ponieważ skończyłam bardzo trzymający w napięciu epilog.
    Lena..., kiedyś to imię mi się bardzo podobało. Tutaj mam nadzieję, że Kornelia zrobi z nią porządek.
    Takie zachowanie nie przystoi, tłumaczenie się z stratą rodzica to nie wymówka.
    Cieszę się, że mogłam przeczytać bardzo dobry rozdział! :)
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na trzeci rozdział na saved-by-love.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. ZGINIESZ, kotku!
    Jak mogłaś, jak mogłaś, polegniesz w bitwie
    Utnę ci głowę a później usmażę resztę ciebie na wolnym ogniu
    Jestę kucharzę xD
    O ja szalona
    No, ale Lenie to trzeba tak wpierdolić, żeby jej w pięty poszło ahahhahaha
    Kamil *.*
    Fabian
    uhuhuh

    OdpowiedzUsuń
  7. No to będzie trochę problemów z Lenką, ale myślę że Kornelia da sobie radę. Kiedyś Maciejosław coś tam z nią kręcił, to może by jego nasłać, żeby ją spacyfikował?
    Swoją drogą to się nagle pozmieniało życie Kornelii... Dobrze, że ma wokół siebie ludzi, którzy jej pomagają.

    http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
    http://wszystko-byloby-inaczej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm co ja mam tutaj napisać? Pomijając śmierć siostry bohaterki, pogrzeb i mój płacz, powiem jedno Fabian jest słodki :D Nie wierzę w to co mówię, no ale tak jest. Te obiadki, spacerki, powoli się do niego przekonuję. Nie jest takim potworem jak myślałam. Ale żeby nie było żadnych niedomówień, mimo wszystko jestem za Kamilem! Kornelia wzięła na siebie dużą odpowiedzialność. Opieka nad małym dzieckiem i buntowniczą nastolatką. Nie będzie jej łatwo to jest pewne! Czekam na kolejny. Pozdrawiam i wenki życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Lena mnie wkurzyła, serio mnie wkurzyła. Zachowuje się jak egoistka, nie tylko ona straciła kogoś bliskiego.
    Czekam na efekt niespodziewanego spotkania Korneli i Anity ;D

    Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na nowy rozdział u mnie :)

    OdpowiedzUsuń