Z Blanką na rękach poszłam otworzyć przyjaciółce. Stała z poczochranymi włosami, podkrążonymi oczami i rozmazanym makijażem.
- Kornelia!- wydała z siebie dźwięk o bliżej nieokreślonym tonie. Jęk rozpaczy z nutką radości. Przytuliłam ją do siebie i zaprowadziłam do salonu. Małą włożyłam do bujaka, a zajęłam się przyjaciółką. Zabawne, czasem ludzie dorośli potrzebują więcej opieki niż niemowlaki.
- Co się stało?- zapytałam czułym głosem.
- On mnie zdradził.- wyszlochała, a ja spojrzałam na nią przenikliwym wzrokiem.
- Anitka, kto?- głaskałam ją po plecach i dalej obejmowałam.
- No jak to kto? Robert! - jęknęła, a ja patrzylam na nia w oslupieniu.
- Byliscie razem? - zapytałam spokojnie.
- To trudne-wstała z kanapy i zaczęła krążyć po pokoju- Mieliśmy romans przez 4 lata, w pracy często się kłóciliśmy, bo nie chcieliśmy żeby to wyszło na jaw. Zaraz cała redakcja by gadała, no a teraz byliśmy na wycieczce integracyjnej z pracy i przyłapałam go jak obściskiwał się z jakąś nowicjuszką!- blondynka znowu zaczęła płakać, a ja starałam poprawić jej humor, jednak byłam kompletnie bezradna. Dopiero płacz Blanki spowodował, że Anita zaprzestała łzom i z zaciekawianiem patrzyła jak biorę małą na rączki i przytulam do siebie. Jest tak drobna,że moja dłoń podtrzymuje jej całe plecki, a mała wtula się w klatkę piersiową i uspokaja oddech.
- Jestem samolubem! Gadam ci o moich bzdetach, a tymczasem ty urodziłaś dziecko!- patrzy swoimi wielkimi oczami na maluszka, a ja zaczynam się śmiać.
-Blanka to nie moje dziecko. Moja siostra zginęła w wypadku, a ja zajmuję się jej dziećmi. Poprosiła mnie o to.- mimowolnie ściszam głos i siadam obok na kanapie. Podczas opowiedzenia całej historii blondynka potakuje i coraz szerzej otwiera usta.
-A ojciec dziewczynek!?- pyta, gdy kończę historię.
- Żył z Kingą bez ślubu, gdy powiedziała mu o drugiej ciąży uciekł.- odparłam zwięźle, a Anita nie zadawała więcej pytań. Postanowiła wziąć małą na ręce i chodzi z nią po pokoju, a ja podpieram głowę o dłoń i patrze na nie z uśmiechem.
-Znalazłaś sobie jakiegoś górala?- pyta poruszając zabawnie brwiami, a ja przewracam oczami.
- Nawet dwóch.- wtrąciła Lena wchodząc do salonu. Usiadła obok a ja zgromiłam ją wzrokiem.
- Nie słuchaj jej, Fabian to przyjaciel, Kamil też.
- Przystojni przynajmniej ?- blondynka zwróciła się do Leny, bo wiedziała, że ode mnie nic już nie wyciągnie.
- Anita! - oburzyłam się i spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami.
- Cholernie.- potakuje Lena głową z poważną miną.
- Lena!- patrzę na nią przymrużonymi oczami, na co ona wzrusza ramionami.
- A ty młoda masz jakiegoś przystojniaka?
- Kto by ją chciał.- prycham cicho i odwracam głowę w stronę okna pijąc letnią już herbatę owocową.
- Mam.- mówi dumnie, a ja krztuszę się napojem i z hukiem odstawiam filiżankę na szklany stolik.
- Mieszkasz tu zaledwie trzy tygodnie!- wymachuję w powietrzu rękoma.
- Szybka jest skubana.- Anita przybija piątkę z nastolatką, a ja bezradnie siadam na kanapie wbijam wzrok przed siebie.- Nie pomagasz.- jęczę do blondynki, która wciska Lenie Blankę i siada obok mnie.
- Ona ma szesnaście lat! Daj jej więcej swobody, pamiętasz jakie ty rzeczy robiłaś?- jej słowa trafiają do mnie, ale mimo to nie chcę dopuścić do siebie wniosku, że dowiedziałam się o chłopaku mojej siostrzenicy w takiej sytuacji!
- Ale...- próbuje znaleźć trafne argumenty, lecz żaden nie przychodzi mi do głowy- może masz racje, ale trudno mi się z tym pogodzić.
-Będzie na pewno dobrze, potrafiłaś zapanować nad bandą gamoni w Warszawie, także tu pójdzie ci na pewno równie dobrze. Ja będę lecieć, muszę jeszcze jechać do Roberta- pocałowała mnie w policzek.
- Zadzwoń jak dojedziesz.- powiedziałam i na pożegnanie ją przytuliłam.
- Pa maluszku- pogłaskała Blankę po główce i po ostatnim pokrzepiającym spojrzeniu do mnie wyszła z mieszkania.
Głośno westchnęłam i zwróciłam się do małej:
-To co? Idziemy na spacerek?- połaskotałam jej brzuszek, a ona wesoło się roześmiała i złapała mnie za ręce.
-Idziemy się ubrać i lecimy.
Posadziłam małą w bujaku i sama zaczęłam przeglądać ubrania w szafie.
-Żółta?- zapytałam a mała nie zareagowała.
- Niebieska?- ponownie spytałam, zaczęła gaworzyć.
- Biała?- zdziwiłam się, gdy wyjęłam swoją starą, koronkową sukienkę i bardziej zapytałam siebie, lecz mała zaczęła się śmiać, a ja lekko zachichotałam.
-Masz gust moja panno.- przytaknęłam jej i szybko się przebrałam.
-Teraz czas na ciebie. - Przeglądając jej ubrania stwierdziłam, że trzeba wybrać się na zakupy, może nasza buntowniczka też czegoś potrzebuje?
-Lena! Potrzebujesz ciuchów?- może jeśli spędzimy razem trochę czasu i lepiej poznamy przestanie być taka samolubna?
- A co, nie masz komu oddać swoich?- mruknęła i wyszła ze swojego pokoju opierając się o framugę drzwi.
- Wolę oddać dla biednych dzieci niż dla ciebie.- uśmiechnęłam się uroczo.- chciałam tylko zapytać czy chcesz jechać jutro na zakupy, ale najwidoczniej się pomyliłam, a i masz przyprowadzić tutaj tego swojego chłopaka, my wychodzimy, pa!- powiedziałam szybko i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam. Pchałam wózek z małą i cały czas wpatrywałam się w jej spokojną buźkę, gdy spała. Jest tak podobna do Kingi. Jak wytłumaczę jej, że mamy nie ma? Kiedy powie pierwsze słowo będzie to ciocia? Mało prawdopodobne.
-Kornelia!- usłyszałam krzyki za sobą i odwróciłam głowę za siebie.
-Kamil?- zdziwiłam się, gdy chłopak biegł do mnie.
-Cześć, ślicznie wyglądasz.- pocałował mnie w policzek i zajrzał do wózka, gdzie drzemała dziewczynka.
-Dziękuje, co tu robisz?- zapytałam ruszając dalej.
- Zaskoczę cię! Mieszkam.- zaśmiał się, a ja podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą dom skoczka.
-Błysnęłam.- mruknęłam, a Stoch serdecznie się roześmiał.
-Cicho!- uderzyłam go w ramię. - Dziecko mi obudzisz!- wytłumaczyłam, gdy on rozmasowywał obolałe ramię.
- A wy gdzie zmierzacie? - zapytał po krótkiej chwili.
- Do redakcji, szukają fotoreportera, a ja przecież zaczynałam jako fotoreporterka w Warszawie.
-Na pewno cię przyjmą, chodź odprowadzę cię.- uśmiechnął się szeroko, a ja przytaknęłam i cicho podziękowałam.
- Jak nowe mieszkanko?-spytał patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
- Wyobrażałam sobie, że będę miała mały drewniany domek, wiesz taki góralski z dużym oknem w kuchni, tarasem, gdzie będę uczyła chodzić Blankę i pić gorącą czekoladę, a Lena będzie się z nami śmiać. Ale chcę mieć też w nim pełno zdjęć. Tak, żebym przypominała sobie wszystkie wspomnienia. Chcę, żeby były szczęśliwe.- stwierdziłam po krótkiej chwili, spojrzałam w jego stronę, a ten szedł zamyślony.
-Słyszałem, że macie wskoczyć na nasz trening?- zmienił temat.
-Chyba nie zdążymy, muszę jeszcze wskoczyć do sklepu po jakieś ciuszki dla Blanki.- stwierdziłam, przepraszająco się uśmiechając.
-A o której?-zaciekawił się i zatrzymał się, bo byliśmy już pod budynkiem redakcji.
-Podejrzewam, że około 16.
-To do zobaczenia o 16 na Krupówkach.- uśmiechnął się i odszedł.
-Rozumiesz coś z tego Blaneczko? Ciocia już całkiem zgupiała- westchnęłam i weszłam do budynku.
Siedziałam na obrotowym krześle, obracając się lekko na boki i przyglądałam się zdjęciom zawieszonych na ścianach. Za szklaną ścianą zobaczyłam mężczyznę w średnim wieku, który pojawia się na wszystkich fotografiach oraz trochę młodszego, który krok w krok za nim chodził. "Przydupas", przeszło mi przez myśl i cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Witam, Krzysztof Stefański, redaktor naczelny "Zakopca"- ciepło się uśmiechnął i podał mi dłoń.
-Kornelia Hula, była redaktor naczelna "Głosu Gwiazd"- co miałam być gorsza, trzeba się czasem pochwalić osiągnięciami, wstałam i oddałam gest.
- A to ciekawe, co sprowadza do mnie byłą redaktorkę najbardziej pożądanego pisma w Polsce.- zaciekawił się Stefański.
- Różne czynniki, przede wszystkim słyszałam, że sprzedaż waszego pisma w ostatnich latach spadała, a ja wyciągnęłam z dołka nawet takie pisemko jak ten szmatławiec z Warszawki, z tym, że wasze artykuły są, tyle, że trzeba je uatrakcyjnić.- uśmiechnęłam się do mężczyzny, który zamyślił się i odwrócił głowę w stronę okna.
-Jakie ma pani pomysły?
Czekałam na Kamila, który spóźniał się już dobre dziesięć minut.
-Widzisz, chyba wujek nie przyjdzie.- zwróciłam się do małej i ściągnęłam czapeczkę z czarnej czuprynki przeczesując palcami gęste włosy.
-Zamawiała pani róże?- usłyszałam ciepły głos chłopaka i zobaczyłam śliczną żółtą różę.
- Żółta?- zapytałam z uśmiechem.
-Oznacza troskę i przyjaźń.- wytłumaczył odwdzięczając gest.
- Ja znam jeszcze takie pojęcie jak zazdrość.- uniosłam sprawdzająco brew, a ten nerwowo się zaśmiał i podrapał po karku.
-Wymagająca jesteś.- zauważył patrząc prosto w oczy.
-Słyszałam to wiele razy.- chłopak spuścił głowę wzdychając przeciągle- Hej, ale nie od mężczyzny.-wytłumaczyłam szybko spojrzał na mnie swoimi wesołymi oczętami.
-Chodźmy.- powiedział radośnie.
Weszliśmy do pierwszego sklepu z dziecięcymi ubrankami i od razu ruszyłam do działu dla niemowlaków.
-O jezu!- pisnęłam i zakryłam usta dłońmi, gdy zobaczyłam multum malutkich bluzeczek, spodenek, sukieneczek, spódnic, czapeczek i butów. Do tego wszystko w ciepłych kolorach, chociaż pewna część miała tylko biało-czarne kolory. Spojrzałam na Kamila, który podszedł do półki z ciuszkami o motywach skokach narciarskich. Wziął do puchową kurtkę z napisem "I LOVE SKIJUMPING".
-To kupię jej, ja.- uśmiechnął się i włożył kurtkę do koszyka.
-Skoro chcesz.- zaśmiałam się i spojrzałam na cenę.- Uuuu, powiem ci, że bardzo dobry z ciebie wujek. - zaczęłam się śmiać, gdy Blanka wesoło zagaworzyła.
-Teraz nie mam wyjścia.- również się zaśmiał, ale pod nosem puścił niezłą wiązankę pod kontem ceny. Nie mogłam napatrzeć się na te cudeńka. Z żalem opuszczałam te miejsce, jednak Kamil już nie dawał rady. Całe zakupy dobrze znosił moje jęki na temat kosztu i braku rozmiaru. Sam nawet podsunął mi wiele ubranek, których nie zauważyłam. Ciągle powtarzał jedną formułkę "patrz jakie to małe, ojejku", aż śmiać mi się chciało. Dla osób z boku, widok mistrza świata zachwycającego się nad małymi ciuszkami dla bobasów musiało być przekomicznie.
-To może zgodzicie się zjeść obiado-kolację ze mną skoro już tyle wytrzymałyście w moim towarzystwie? - zapytał, gdy przechodziliśmy obok restauracji Fabiana.
-Wszystko zależy od Blanki, co ty na to kochanie?- spytałam dziewczynkę, która wydała z siebie słodki pisk i uśmiechnęła się.
- W takim razie zapraszam.- skręcił prowadzony przez siebie wózek z moją siostrzenicą i zajął miejsce w kącie restauracji. Wybraliśmy dania i prowadziliśmy miłą rozmowę wszystko się zepsuło, gdy przyszedł Fabian...
- Co tu robicie?- zapytał, jakbyśmy nie mogli przebywać w miejscu publicznym.
- Ciebie też miło widzieć.- Kamil odparł gorzko napił się wina nawet nie patrząc na przyjaciela.
- Przyszliśmy na kolację- wzruszyłam ramionami i przerzucałam wzrok to na skoczka, to na kucharza. Pokłócili się, to widać na pierwszy rzut oka, tylko problem w tym co jest powodem ich sprzeczek?
- Nic mi o tym nie mówiłaś- patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- A czy musiałam?!- oburzyłam się.
- Chodź Korn, nie będziemy tu już siedzieć.- Kamil pociągnął mnie za rękę i pchnął wózek. Unikałam jak ognia wzroku Fabiana, a usta ścisnęłam w wąską linię.
- Powiesz mi o co chodzi?- spytałam, gdy szliśmy ze Stochem w stronę mojego domu.
- To nic takiego, małe spięcie.- wytłumaczył szybko i otworzył mi drzwi od bloku.
- Na pewno?
- Tak Karmelku.- zaśmiał się.
- Karmelku? - zdziwiłam się i perliście zaśmiałam.
- Owszem, muszę lecieć. Pa!- pocałował mnie w policzek i wyszedł z budynku. Padałam na twarz podobnie do Blanki, która zaczęła marudzić i po przebraniu w śpioszki oraz nakarmieniu zasnęła. Pocałowałam ją w czubek głowy, nakryłam kołdrą i wyszłam z pokoju zamykając delikatnie drzwi. Zajrzałam do przez lekko otwarte drzwi do Leny, która żywo z kimś dyskutowała przez telefon
-Skarbie ja wiem, ale proszę, przyjdź.- usłyszałam tylko i odeszłam nie chcąc podsłuchiwać. Zrobiłam ulubioną herbatę owocową i delektując się ciszą oraz napojem czytałam gazetę. Niestety pukanie do drzwi sprawiło, że musiałam zaprzestać.
-Ciociu, to do mnie otwórz ja zaraz przyjdę.-krzyknęła Lena.
Otworzyłam i szykowałam się na zobaczenie jakiegoś "emosa" w kraciakach, z irokezem, kolczykami w nosie, koszulce z czaszką, a tymczasem stał tam Maciek.
-TY?!- zdziwiłam się,
-Ja?- zapytał zdezorientowany. Wypchnęłam go na klatkę i przycisnęłam do ściany.
- Posłuchaj, jak ją skrzywdzisz to cię zatłukę, masz jej do niczego nie zmuszać i wykorzystywać. Ona ma dopiero 16 lat, wstydu nie masz młokosie?!- wysyczałam.
- Ale ja tylko książkę przyniosłem.- podniósł przedmiot i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja przenosiłam wzrok to z książki na jego wystraszoną twarz.
- Czyli ty nie jesteś jej chłopakiem?- zapytałam dla jasności i lekko zmniejszyłam uścisk.
- Nie!- szybko zaprzeczył. Całkowicie go puściłam i zaśmiałam się z wyraźną ulgą, co on też zrobił, ale jego mina była dalej wystraszona.
-No to dobrze.- uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.- Ale pamiętaj, obserwuję cię.- momentalnie zmieniłam nastrój i palcem pomachałam przed oczami.
- Tak.- przełknął głośno ślinę, wcisnął mi do rąk ową książkę i zbiegł po schodach, uciekał jak "kot" z podkulonym ogonem. Wypięłam dumnie pierś i wchodząc ponownie do mieszkania wpadłam na Lenę.
- O, a Maciek gdzie?- zdziwiła się i zabrała mi książkę.
- Ktoś do niego zadzwonił i musiał iść- wytłumaczyłam i wzruszyłam ramionami.
-Dziwne.- mruknęła i odeszła, a ja mało co nie wybuchłam śmiechem przypominając sobie minę wystraszonego skoczka.
----------------------------------------------------------------------------------
Witam! Z góry przepraszam, że nic nie dodałam w weekend, ale moje przeziębienie mi przeszkodziło, teraz jeszcze wyszło, że do czwartku posiedzę w domu, jednym sakrastycznym słowem"BOSKO". Szczerze to jakoś ten part nie przypadł mi do gustu, może oprócz naszego wystraszonego koteczka ;) Ponieważ mam teraz dużo czasu nic nie robienia, wpadł mi do głowy pomysł na wspaniałą historię opowiadającą o emocjach, miłości i przyjaźni, która wystawiona jest na ciężką próbę. Początek zapowiada się na przełomie grudnia-listopada.
Pozdrawiam cieplutko i do napisania ;)